W minioną sobotę Cellfast Wilki Krosno zostały rozgromione w Częstochowie przez zielona-energia.com Włókniarza aż 67:23. Nie był to z pewnością powód do paniki - rywal znajdował się na innym etapie przygotowań, jeździł na własnym torze, a przede wszystkim jest wymieniany jako jeden z głównych kandydatów do mistrzostwa polski, podczas gdy krośnianie to tylko nieźli na papierze pierwszoligowcy. Musielak dochodzi do siebie, jego koledzy dostają manto Jeśli jednak zespół udaje się na teren szarganego ogromem kłopotów ROW-u i tam również zbiera solidne lanie, to opowieści o tym, że "sparingi i tak nie mają żadnego znaczenia" należy schować głęboko między bajki. Matematyka jest nieubłagana. Cellfast Wilki odjechały już 28 biegów, a tylko dziesięć z nich ich reprezentanci zdołali nie przegrać podwójnie. Blamaż zespołu przy Gliwickiej nieco usprawiedliwia co prawda absencja Tobiasza Musielaka. Wychowanek Unii Leszno został bezpretensjonalnie wieziony w częstochowską bandę przez Jonasa Jeppesena i choć nie doznał żadnych poważniejszych urazów, to zamiast startować na Śląsku zdecydował się dać więcej szans kolegom i w spokoju poczekać na powrót stuprocentowej sprawności. Jego partnerzy, także ci nieodstający od niego zbyt mocno poziomem sportowym, byli jednak przez rybniczan objeżdżani z dziecinną wręcz łatwością Wilki Krosno znów ruszą na łowy? Podkarpacki zespół zaliczył podobny falstart również przed rokiem, gdy podczas inauguracyjnej kolejki nie był w stanie osiągnąć "granicy przyzwoitości" i zdobyć w Rybniku choćby 30 punktów. Prezes Grzegorz Leśniak nie zasypiał wówczas gruszek w popiele i od razu ruszył na transferowy rynek. Do kolejnego spotkania jego Wilki wyjechały już wzmocnione Vaclavem Milikiem i Tobiaszem Musielakiem. Inwestycja przyniosła zysk przekraczający nawet najbardziej optymistyczne przewidywania - beniaminek z zespołu drżącego o utrzymanie przeistoczył się w jednego z głównych faworytów do awansu. Ostatecznie zakończył rozgrywki uplasowany na drugim miejscu. Czy na początku tego sezonu Wilki znów wyruszą na obfite łowy? Wydaje się, że nie. Leśniak znajduje się w sytuacji znacznie bardziej komfortowej niż przed rokiem. Jego klub nie jest co prawda jednym z największych kandydatów do triumfu na zapleczu, ale chyba tylko kataklizm mógłby doprowadzić ich do spadku. Presja jest znacznie mniejsza, nie ma więc potrzeby, by wydawać spore sumy pieniędzy. Ostatni wolni zawodnicy są zaś po dyskwalifikacji Rosjan rozchwytywani tak mocno, że za każdego sensownego seniora trzeba dziś płacić jak za zboże.