Kamil Hynek, Interia: W wyniku sankcji nałożonych na zawodników rosyjskich wejdziecie w sezon bez jednego ze swoich kluczowych zawodników. Jakie nastroje panują w drużynie po stracie Wiktora Kułakowa? Eryk Jóźwiak, menedżer Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Nie rozdzieramy szat. W zespole panuje pozytywna energia. Oczywiście, nie jest to komfortowa sytuacja ani dla nas ani dla Wiktora, bo będziemy musieli radzić sobie bez lidera, ale nie ma w życiu problemów nie do rozwiązania. Nie martwimy się na zapas. Oficjalnie Wiktor nie zabrał głosu, ale wy na pewno jesteście z nim w stałym kontakcie. Jak on przyjął do wiadomości decyzje o zawieszeniu? - Ze zrozumieniem, chociaż, co tu ukrywać, jego plan na sezon uległ zburzeniu, wszystkie starania bezterminowo poszły na marne. Kułakow znalazł się w położeniu nie do pozazdroszczenia i musimy czekać na rozwój wypadków, bo pewnych spraw i tak nie przeskoczymy. Kułakow będzie z zespołem, czy zostaje w Rosji? - Analizujemy różne rozwiązania. Na pewno nie możemy go odstawić na boczny tor, musi być pod prądem, bo niewykluczone, że np. na fazę play-off będzie już do naszej dyspozycji. Wierzy pan w to? - Dynamika różnych zdarzeń jest tak porażająca, że trzeba trzymać rękę na pulsie. Pierwszy szok już przeżyliśmy, ale byliśmy na niego przygotowani, bo obserwowaliśmy jak ten konflikt zbrojny zaczyna poważnie eskalować. Już wtedy, "na zaś" rozważaliśmy różne scenariusze i dlatego na nas nie spadło to jak grom z jasnego nieba. Sam zawodnik pewnie liczył, że zwykłego, szarego Wiktora sankcje nie dotkną. Macie plan awaryjny jak zastąpić Wiktora? Celujecie w wolny transfer, wypożyczenie? - Na rynku nie ma wielkiego wyboru. Jeżeli tam nie było zainteresowania nawet ze strony klubów drugoligowych, o czymś to świadczy. A nie sztuka jest wziąć kogoś nomen omen na sztukę. Ale nie przyglądacie się biernie? - Trzymamy rękę na pulsie. Idziemy trzytorowo (śmiech). W PGE Ekstralidze będzie można zastosować ZZ więc, jeśli ten przepis przekopiują i na zaplecze, jest to dla nas jedna z ciekawych opcji. Będą sparingi, zobaczymy, jak zawodnicy się spisują, jak są przygotowani sprzętowo. Pośpiech jest złym doradcą. Kluby nie będą skłonne wypożyczać zawodników przed inauguracją. - Mamy tego pełną świadomość, że ten wariant należy wybić ciężkim młotem z głowy. Nikt nie odda swojego żużlowca teraz, gdy forma każdego z nich jest niewiadomą. Ale może zdarzyć się też tak, że nie będziemy nikogo na siłę ściągać. To nie jest żadna tajemnica, że zanim Rune Holta podpisał kontrakt z drugoligowym PSŻ-em Poznań złożyliście mu propozycje. - Teraz nie ma już o czym gadać, ale rzeczywiście nawiązaliśmy kontakt z Rune. Stanęliśmy do wyścigu z wieloma klubami, do których budżetów nie mamy podjazdu. Norweg z polskim paszportem był rozchwytywany, ponieważ wszyscy widzieli w nim ostatniego Mohikanina, który może wnieść jakąkolwiek wartość do drużyny. Jak zwykle u Rune, rozbiło się o kasę? Lata mijają, a Holta nie schodzi poniżej określonej półki finansowej? - Holta wyszedł na wytrawnego stratega. Ten ruch z listopada wyraźnie mu się opłacił, choć na sto procent nie spodziewał się, że będzie potrzebny, bo akurat wybuchnie wojna na Ukrainie. Przepraszam, mam świadomość, że to brzydko zabrzmi, ale ona spadła mu trochę jak z nieba. A już na bank przyspieszyła pewne kwestie. Nic tylko pogratulować nosa. A to BMW dla Mikkela Becha już stoi? - Zatankowane do pełna (śmiech). To zapytanie skierowane do Duńczyka o powrót do ścigania było żartem dla rozluźnienia atmosfery. Bardzo rozbawiły mnie niektóre komentarze pod tym postem, w którym zawodnik zażyczył sobie w zamian luksusowy samochód. Bech ogłosił zakończenie kariery po sezonie 2020 w wieku zaledwie dwudziestu sześciu lat. - Mikkel wiedzie teraz spokojne życie domatora. Pracuje w zakładzie stolarskim i wykonuje różne cuda z drewna. Ciągle się szkoli w tym zakresie więc nowa profesja przysparza mu olbrzymiej frajdy. Urodziło mu się dziecko i bardziej skupił się na rodzinie. Wcześniej, uprawiając żużel pół roku spędzał w podróży, towarzyszył mu ciągły stres. Teraz jest szczęśliwym człowiekiem. Mówi się, że po wyrzuceniu Rosjan z polskich lig najmocniej ucierpiał potencjał prowadzonej przez pana drużyny i ROW-u Rybnik. Zgadza się pan, że jesteście obecnie głównymi kandydatami do spadku z eWinner 1. Ligi? - Nikomu nie obiecywaliśmy play-offów. Mamy swoją filozofię, którą ustaliliśmy z zarządem i drużyna została o niej poinformowana na obozie. Dla nas, na teraz najważniejszą datą jest weekend 9-10 kwietnia. Potem druga kolejka itd. Jak u Adama Małysza w latach świetności. Nie wybiegamy daleko w przyszłość, najważniejszy jest kolejny skok. - Wróżenie z fusów jest domeną ekspertów. Nic to nie zmieni, jak będę teraz biadolił, że my i Rybnik jesteśmy najbardziej poszkodowani. Rachunek jest jednak prosty. Tylko dwa kluby miały w swoich składach Rosjan i w dodatku na papierze byli to liderzy pełną gębą. Ale płakanie nad rozlanym mlekiem nic tu nie zmieni. Postaramy się stawić czoła problemom i wyjść obronną ręką z opresji. Właściciel i prezes Orła Łódź Witold Skrzydlewski powiedział, że rzucenie koła ratunkowego klubom, które parafowały w zimie umowy z Rosjanami jest niedorzeczne, że takie wypadki losowe trzeba wpisać w ryzyko sportu i zrzucić na karb pecha. Wysuwa argumenty, że zawodnicy wylatują ze składów z powodu kontuzji i wtedy nikt się nad nikim nie rozczula. - Punkt widzenia zależy od punku siedzenia. To stara prawda jak świat. W razie urazu wiodącego ogniwa każdy ma drogę otwartą do sięgnięcia po ZZ-etkę więc tę piłkę możemy sobie poodbijać. Pan Witold od początku budował szeroką kadrę. Taki ma model pracy, taki ma pomysł i nic nam do tego. Z drugiej strony zawsze wyniknie jakiś konflikt interesów. Tych zawodników jest coraz mniej i gdyby dzisiaj każdy zespól z zaplecza PGE Ekstraligi czerpał wzorce z Orła, to ta 2. LŻ byłaby jeszcze bardziej kadłubowa. Brakłoby dla niej zawodników. Coś za coś? - Trzeba by zapytać drugoligowych żużlowców, którzy mają przynajmniej w teorii pewne miejsce w składzie, czy chcieliby być zawodnikami zapasowymi w eWinner 1. Lidze, czy jednak być w rytmie meczowym, co tydzień, kosztem niższego szczebla rozgrywkowego. ZZ przeszła w PGE Ekstralidze. Nie będzie gościa. Można się spodziewać, że wkrótce podobne zasady zostaną ogłoszone w eWinner 1. Lidze. - O ile ZZ-etka coś tam rekompensuje, o tyle gość mnie nie przekonywał. Możemy sobie ten skład trochę poprzesuwać, rotować nim. Prezes Mrozek, w ROW-ie, do którego ciągle nas się porównuje ma to zestawienie uszyte na miarę, pole manewru jest ograniczone do minimum, dlatego jemu ten gość bardziej by się przydał. Proszę tez zwrócić uwagę na PSŻ. Mianowicie? - Tam wypada oprócz dwóch Rosjan jeszcze Aleksandr Łoktajew z Ukrainy. I nie jest bynajmniej kontuzjowany, tylko broni kraju przed agresorem. Wypełnić trzy luki, to już nie lada wyzwanie. Wy też byliście trochę między młotem, a kowadłem, bo oprócz Wiktora Kułakowa, który jest Rosjaninem, wyciągnęliście z ROW-u pochodzącego z Ukrainy, ale reprezentującego od kilku lat Polskę innego Wiktora - Trofimowa. - Przez wgląd na sytuację polityczną stanęliśmy w rozkroku. Na jednej szali Rosjanin Wiktor, który nie może się do nas dostać, a na drugiej Wiktor o ukraińskich korzeniach, który jest zaangażowany w ratowanie rodziny i organizację sprowadzenia jej do Polski. Jak on to zniósł mentalnie i czy rodzina jest już bezpieczna? - Swoje przeżył, my też najedliśmy się stresu, ale na szczęście wszystko jest już pod kontrolą. Rodzinę zakwaterowano w Lublinie. Wisieliście na telefonach? - W trakcie zgrupowania obozu non stop. Był niezły kocioł, czy już się udało, czy rodzina przekroczyła granicę itp. Długo stali w kolejce do przekroczenia granicy, co też wzbudzało niepokój. Ale jest happy end. Dlatego jestem przekonany, że głowa Wiktora dojedzie na początek sezonu i nic go nie będzie rozpraszać. Od tego, co funduje Putin Ukrainie nie da się, ot tak odciąć. Tu trzeba mieć naprawdę żelazną psychikę. - Wiktor się tam urodził. Jest związany z tym krajem emocjonalnie. Jeśli tylko Tofimow zwróci się do nas po pomoc, to my mu ją od razu zapewnimy. Stworzymy mu takie podłoże, żeby mógł tylko i wyłącznie skoncentrować się na żużlu. Żadnej jego prośba nie zlekceważymy. Poza tym w Lublinie Wiktor posiada oddane grono sponsorów, którzy też nie zostawią go na pastwę losu.