Dudek wzoruje się na innych sportowcach Patryk Dudek w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że przeczytał biografie sportowców, z których dowiedział się, że zmiana klubu podziałała na nich mobilizująco i pozwoliła wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Gwiazdor eWinner Apatora sam już też nie ukrywa, że poczuł ekscytację związaną ze startami dla nowego klubu. Po cichu liczy, że to pomoże mu poprawić wyniki. Tym bardziej, że w zbliżającym się sezonie powalczy nie tylko mistrzostwo Polski z toruńską drużyną, ale także wraca do cyklu Grand Prix, z którym wiąże wielkie nadzieje. Nie wiemy, jakich biografii naczytał się Dudek, ale przykładów nie musiałby szukać daleko od żużla. W przeszłości bowiem było co najmniej kilku zawodników, którzy zmienili kluby i nagle wystrzelili z formą. Jednym z najbardziej spektakularnych przypadków był Janusz Kołodziej. Rzecz miała miejsce w 2010 roku, kiedy po raz pierwszy w karierze opuścił macierzystą Unię Tarnów, którą zamienił na tą z Leszna. Efekt? Kapitalny. Kołodziej jeździł jak natchniony, a tak udanego sezonu nie powtórzył już nigdy. Na krajowym podwórku zdobył w zasadzie wszystko co możliwe. W Grand Prix wtedy nie jeździł, ale słychać było głosy, że to on był najszybszym zawodnikiem na świecie. Inny przykład to Dominik Kubera. To już historia współczesna, bo wychowanek Unii Leszno nieco ponad roku temu zdecydował się opuścić macierzystą drużynę i przenieść do Lublina. - Jeszcze tego pożałuje - słyszał tego typu głosu zawodnik, jednak ostatecznie wyszło na to, że miał rację. Świetnie odnalazł się w nowym środowisku i w ciągu paru miesięcy zaliczył błyskawiczny skok w hierarchii polskich żużlowców. Sam zresztą nie ukrywał satysfakcji z tego ruchu, bo udowodnił też niedowiarkom, że podjął właściwą decyzję. Ten dość nieoczywisty krok podjął kiedyś Paweł Przedpełski. O jego odejściu w 2018 roku z Apatora Toruń do Włókniarza Częstochowa mówiło i pisało się wiele. W nowym klubie może nie osiągnął nie wiadomo czego, ale po dwóch latach wrócił do Torunia jako lepszy, bardziej ukształtowany zawodnik. - Starty pod Jasną Górą dały mi bardzo wiele. Nigdy nie będę żałował tej decyzji - wspominał po czasie żużlowiec, który dziś jest stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. W Zielonej Górze nadzieje na powrót Dudka nie maleją Inna sprawa, że kibice i całe środowisko Falubazu bardzo wierzy w powrót swojego pupila do Zielonej Góry. Oczywiście pod warunkiem awansu do PGE Ekstraligi, o co w gruncie rzeczy łatwo nie będzie. W ciemno można założyć, że jeśli wynik sportowy będzie układał się po myśli działaczy, to podchody po Dudka zaczną się już w okolicach lipca. Dziś trudno jednak przewidzieć, co zdecyduje sam zainteresowany. Ten wyraźnie pozostawia sobie furtkę i nie zamyka żadnej z dróg. Dość kategorycznie w temacie jego przyszłości wypowiada się z kolei były prezes Falubazu, a obecnie senator Robert Dowhan. - Moim zdaniem Dudek za rok nie wróci do Zielonej Góry - twierdzi polityk i działacz. Czy ma rację? Przekonamy się najwcześniej późnym latem.