Celem działaczy zarządzających polskimi ligami jest to, aby w każdej z nich jeździło po osiem zespołów. Nie ma oczywiście kłopotu z tym, by dokonać tego w PGE Ekstralidze i Speedway 2. Ekstralidze. Gorzej jest jednak z najniższym poziomem rozgrywkowym. Tam od dawna nie można już skompletować składu. Czasem nawet następowała konieczność łączenia lig, by to w ogóle miało sens. Obecnie trwają dyskusje nad tym, by jest opcja by już w sezonie 2024 mieć tam osiem drużyn. Na razie jednak daleko do realizacji tego planu. O ile całkiem realny jest powrót wspomnianego Krakowa, o tyle dużo gorzej wygląda sytuacja Rawicza, który jest w rozsypce po potężnych zawirowaniach finansowo-organizacyjnych i aresztowaniu prezesa Sławomira K. Tak więc najbardziej realna opcja to ta z siedmioma ekipami, która jednak wymusi na jakiejś drużynie pauzę w każdej kolejce, a to już wygląda trochę niepoważnie. Być może sytuacja się zmieni w przeciągu najbliższych lat. Wszystko za sprawą Świętochłowic. Legenda wraca, ale dopiero za dwa lata? W rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym" Krzysztof Bas ze śląskiego klubu zapowiedział, że celem jest powrót do ligi w sezonie 2026. Na razie w Świętochłowicach chcą skupić się na organizacji turniejów indywidualnych i spokojnie budować swoją wiarygodność. Już w minionym roku udało się kilka takich rozegrać. Był nawet pomysł na listopadowy Puchar MACEC, ale na przeszkodzie stanęły niekorzystne warunki atmosferyczne i turniej odwołano. Oczywiście data 2026 nie jest jeszcze oficjalną, bo dużo do tego czasu może się wydarzyć. Trudno oczekiwać wcześniejszego powrotu, ale kibice z pewnością liczą że za te dwa lata rzeczywiście ujrzą słynny Śląsk w lidze. To drużyna naprawdę legendarna, niegdyś mająca składzie prawdziwe gwiazdy żużla tamtych czasów. Od dawna jednak wielkich nazwisk w Świętochłowicach nie było, ale nowi działacze chcą przywrócić klubowi blask. Póki co, wszystko idzie w dobrym kierunku.