W dzisiejszym meczu chyba nawet najwięksi ostrowscy optymiści nie spodziewali się zwycięstwa Arged Malesy. Nie dość, że beniaminek zawitał na teren obecnych mistrzów kraju, to na dodatek od paru dni targany jest problemami. 6 maja w domu zostali między innymi Matias Nielsen oraz Jakub Krawczyk. Na pierwszy rzut oka może nie są to jacyś ultra ważni zawodnicy, jednak nie ulega wątpliwości, iż lepiej rywalizować z nimi w składzie niż bez nich. Gospodarze zaś po serii porażek przystąpili do meczu podwójnie zmotywowani, co przynajmniej z pozoru czyniło z nich mitycznego potwora gotowego na pożarcie wszystkiego na swojej drodze. Cała Polska przecierała oczy ze zdumienia Ci, którzy jeszcze w piątkowy poranek sądzili że słynne powiedzenie, iż żużel lubi niespodzianki to tylko wyświechtany slogan, około godziny 18:50 szybko musieli zmienić zdanie. Goście ku zdziwieniu całej Polski całkiem skutecznie straszyli faworyzowanych wrocławian. Plejadzie gwiazd ze startu urywał się nawet Filip Hjelmland i gdyby wyścigi trwały nie cztery, a dwa okrążenia, to Szwed wracałby do domu jak król. Na zmiany w regulaminie się jednak nie zanosi i radość 24-latka z reguły kończyła się na ostatnim kółku. Patrząc na to z innej strony, lepszej motywacji do pójścia na siłownię nie można sobie wyobrazić. Nieźle jeździli również koledzy Skandynawa, którzy zwłaszcza przycisnęli przeciwnika w drugiej serii. Wrocławscy fani nie wiedzieli co się dzieje na przykład w szóstej gonitwie dnia, kiedy Oliver Berntzon oraz Tomasz Gapiński podwójnie rozprawili się z Maciejem Janowskim. Efekt? Zaledwie cztery punkty straty na półmetku i nadzieja na naprawdę dobry wynik. Dramat przyjezdnych napędził gospodarzy Niestety czar prysł równie szybko jak się pojawił. W ósmym biegu groźnie wyglądający upadek zaliczył Grzegorz Walasek i ostrowianie zamiast pojedynkować się z rywalem, musieli walczyć o przetrwanie w sześcioosobowym składzie. Sytuację wykorzystała Betard Sparta, która natychmiastowo odjechała podopiecznym Mariusza Staszewskiego i sięgnęła po bezproblemowe zwycięstwo. W stolicy Dolnego Śląska nie ma jednak powodów do radości. Wciąż lepsze wyścigi z tymi gorszymi miesza prawie połowa zespołu. W meczu na Stadionie Olimpijskim zwłaszcza w obecnej sytuacji pogrom był planem minimum. Tymczasem Arged Malesa gdyby nie pech, mogłaby powalczyć o przekroczenie bariery czterdziestu "oczek", czego nie udało się jej jeszcze w tym roku ani razu. BETARD SPARTA WROCŁAW: 54ARGED MALESA OSTRÓW: 36Betard Sparta Wrocław: 549. Zastępstwo zawodnika10. Mateusz Panicz 0 (-,-,-,-,-)11. Tai Woffinden 18 (3,3,3,3,3,3)12. Gleb Czugunow 9+4 (1,2*,1*,2*,1,2*)13. Maciej Janowski 11 (3,1,3,0,3,1)14. Michał Curzytek 1 (0,0,1)15. Bartłomiej Kowalski 4 (3,0,1)16. Daniel Bewley 11+1 (1,3,2,0,2*,3)Arged Malesa Ostrów Wielkopolski: 361. Oliver Berntzon 11+1 (2,3,2,2*,0,2)2. Tomasz Gapiński 6+2 (0,2*,1*,2,1)3. Filip Hjelmland 3 (0,1,2,-,0)4. Grzegorz Walasek 2 (2,0,w,-)5. Chris Holder 10 (2,3,1,3,1,0)6. Sebastian Szostak 3+1 (2,1*,0)7. Jakub Poczta 1+1 (1*,0,0)8. Tim Sorensen - nie startował