WADA liberalizuje przepisy antydopingowe. Za infuzje dożylne będzie groziło maksymalnie 2, a nie jak dotąd 4 lata zawieszenia. To świetna wiadomość dla Maksyma Drabika, którego sprawa jest w toku. Kilka dni temu jego mecenas dostał z polskiej "antydopingówki" informację, że zawodnikowi Betard Sparty Wrocław grożą 4 lata. Teraz może ten papier wyrzucić do kosza. Od Michała Rynkowskiego z POLADA dowiadujemy się, że jeszcze nie wiadomo, jak panel dyscyplinarny podejdzie do sprawy, ale Drabik ma wielką szansę, by być sądzonym już według nowych przepisów. Choćby z tego względu, że jego proces formalnie ruszy nie prędzej niż w styczniu. Kilka dni temu dostał zarzut, ma dwa tygodnie na ustosunkowanie się do niego, potem jeszcze POLADA musi sformułować ostateczny wniosek. Zatem na posiedzenie panelu poczekamy do przyszłego roku. W przypadku Drabika ważne jest to, że on sam powiedział w trakcie kontroli antydopingowej o przyjęciu kroplówki. Jest to traktowane jako przyznanie się do winy i skraca karę o połowę. Jeśli więc nowe przepisy mówią o 2 latach zawieszenia za infuzje, to żużlowiec startuje z poziomu, gdzie grozi mu co najwyżej rok zawieszenia. Można mówić, że to nie fair w stosunku do tych sportowców, który za identyczne przewinienia dostali odpowiednio 16 i 18 miesięcy. Nie jest jednak winą Drabika, że WADA zmieniła przepisy. Więcej aktualności sportowych znajdziesz tutaj! Kliknij! Przypomnijmy, że Drabik przyznał się do przyjęcia zabronionej kroplówki przed finałem 2019. Jednak dopiero na początku tego roku ruszyły wszystkie procedury, bo wcześniej zawodnik ignorował pisma słane przez POLADA. Jego prawnik starał się o wsteczne TUE (uzasadniałoby to przyjęcie kroplówki w celach zdrowotnych), ale zarówno Komitet TUE, jak i Trybunał Arbitrażowy przy PKOl odrzuciły prośbę. 30 października POLADA zawiesiła tymczasowo zawodnika, czekamy na proces.