Kiedyś był czołowym juniorem w Polsce i na świecie. Zdobył worek medali i już kreślono plany, kiedy zjawi się w cyklu Grand Prix. To jednak przeszłość, bo ostatnie 4 lata to równia pochyła w wykonaniu Bartosza Smektały. W końcu nie znalazł pracy w PGE Ekstralidze i zszedł do niższej klasy rozgrywkowej. Zdiagnozował problem mistrza świata, "zamyka gaz, boi się" Główny powód coraz gorszej postawy ma tkwić przede wszystkim w samym zawodniku. Od dłuższego czasu zarzuca mu się asekuracyjną jazdę. Nawet jeśli ma szybki sprzęt, to jedzie w ślad za rywalem, tak jakby bał się go wyprzedzić. Miniony sezon pokazał to jak na dłoni. Był najgorszy w jego seniorskiej karierze. - Nie znam dokładnych przyczyn i nie wiem co dokładnie mu dolega. Mam jednak podobne wrażenie, że zamyka gaz, boi się. Bartek nie stracił umiejętności jazdy na żużlu. W mojej opinii to głównie problem psychiczny. I tutaj nie pomoże zmiana ligi - mówi nam Rufin Sokołowski. "Ręka sama zamyka gaz, nawet jeśli on tego nie chce" Smektała odrzucił dużo lepszą propozycję z odległego Krosna i podpisał umowę w Poznaniu. Tam ma być liderem. Zresztą kogoś takiego szukano w ramach zastępstwa za Aleksandra Łoktajewa. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że niższy poziom sportowy powinien pomóc mu w odbudowie, to w tej sytuacji sprawa ma drugie dno. Jest jedna rzecz, o której niejednokrotnie sami żużlowcy wspominali. - Słabsi rywale są bardziej niebezpieczni, mniej potrafią, są nieprzewidywalni. Chłopak musi odpowiedzieć sobie na ważne pytanie. Jeżeli to głowa jest przyczyną, to jest bardzo źle. Tego nie usunie się raz, dwa. I niech się Bartosz na mnie nie obraża, bo to jest kwestia podświadoma. Ręka sama zamyka gaz, nawet jeśli on tego nie chce. Jeśli przeczyta tę rozmowę, mam nadzieję, że powie sobie "pokażę temu gnojowi" i zaliczy świetny sezon - tłumaczy. Ten transfer zmienił wszystko Wielu doszukuje się przyczyny w jednej decyzji, która miała wpływ na dalszy rozwój kariery. Chodzi o transfer z Leszna do Częstochowy. Od tamtego momentu 26-latek się pogubił, ponieważ to nie było tak, że od skończenia wieku juniora cały czar prysł. Pierwszy jego sezon w roli seniora był bardzo pozytywny. To od chwili odejścia z macierzystego klubu było coraz gorzej. I nie zmienił tego nawet powrót do Unii. - Adam Skórnicki też kiedyś przechodził z Leszna do Częstochowy. Średnią domową miał powyżej 2 punktów na wyścig, a wyjazdową około 1.2. Powiedziałem mu wtedy, że jeżeli odejdzie z Leszna, to wszędzie będzie zdobywać 1.2. Z tego względu, że każdy tor będzie wyjazdowym. Tu najwyraźniej było podobnie - kończy.