Na nagraniach telewizyjnych z ubiegłego sezonu widzimy nerwowe reakcje Leona Madsena, który w ostrych słowach tłumaczy mechanikom, że popełnili błędy i wyjaśnia, czego oczekuje. Madsen na co dzień nie jest zaliczany do grona największych żużlowych nerwusów, ale widać że porażki potrafią mocno na niego wpłynąć. Leon zapewne ma też świadomość, że od jego postawy w dużej mierze zależy też wynik całej drużyny. Do tej pory jednak nie widzieliśmy zbyt wielu impulsywnych reakcji w wykonaniu tego akurat zawodnika. Problematyczny bywa także Mikkel Michelsen, nowy nabytek Włókniarza. On też czasem jest nerwowy, ale większy problem jest z jego ego, ogromnym i często dającym się we znaki. Michelsen jest niesamowicie obrażalski, bardzo bierze do siebie wszystko co się o nim mówi i często nie umie się pogodzić na przykład z tym, że ktoś za niego pojedzie. Zresztą, co tu dużo mówić. Odszedł z Lublina, bo obraził się że przyjdzie Bartosz Zmarzlik i będzie większą gwiazdą niż on. Ciche wody Włókniarza Jest też Maksym Drabik, o którego zachowaniach napisano już wiele. To przedziwny chłopak, który niby nikomu niczego nie zrobił, a jednak jest powszechnie nielubiany. Ma to głównie związek z jego lekceważącymi zachowaniami, na przykład tym z ubiegłego sezonu, kiedy to nie przyszedł na odprawę prowadzoną przez trenera Kuciapę, mimo że to właśnie jemu rady podczas takiej odprawy przydałyby się najbardziej. Jechał wówczas bardzo kiepsko. Niby za zachowanie przeprosił, ale potem rzekomo miał się obrazić. Ta trójka to już niezły kocioł, a jeśli dodamy do tego coraz odważniejszego w zachowaniu Jakuba Miśkowiaka, to już w ogóle robi się armagedon. - Wy mnie nawet dopasować nie umiecie! - krzyczał zawodnik do swoich mechaników w trakcie jednego z meczów. Wcześniej takich postaw u niego próżno było szukać. Miśkowiak nieco się zmienił, ale oczywiście nerwy w trakcie zawodów są rzeczą całkowicie zrozumiałą. W porównaniu do innych żużlowców i tak Jakub zachowuje się całkiem spokojnie. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata