Emil Sajfutdinow może mówić o sporym szczęściu. Fakt posiadania polskiego paszportu sprawił, że po roku przerwy od jazdy na żużlu wraca, a jego powrót wywołuje spore zainteresowanie. Wszyscy zadają sobie pytanie, w jakiej formie sportowej będzie były medalista mistrzostw świata. Sajfutdinow stronił od komentarzy na temat wojny Rok temu po wybuchu wojny na Ukrainie narracja wokół rosyjskich żużlowców zrobiła się bardzo nieciekawa. Generalnie większa część środowiska mówiła jednym głosem, że zawodników z kraju Putina należy wykluczyć. To między innymi pokłosie kontrowersyjnych wypowiedzi Grigorija Łaguty oraz pokrętnych tłumaczeń jego młodszego brata Artioma. W tej całej dyskusji nieco z boku stał Emil Sajfutdinow. On wolał nie udzielać się medialnie, a sprawie przyglądał się po cichu. Niektórzy z pewnością oczekiwali bardziej zdecydowanej reakcji Sajfutdinowa, ale ten miał inną taktykę. W konfrontacji z władzami Polskiego Związku Motorowego w walce o powrót do polskiej ligi na pierwszej linii frontu był z kolei Artiom Łaguta. Nie oznacza to jednak, że Sajfutdinow zniknął całkowicie. Zdarzyło się mu przebąkiwać, że jest nawet gotów na zakończenie kariery żużlowej. I ten scenariusz miałby się ziścić, gdyby zawieszenie potrwało dłużej niż ok. Ostatecznie skończyło się na tym, że rosyjscy zawodnicy posiadający polskie obywatelstwo zostali dopuszczeni do startów w Polsce. Nie wiemy, na ile prawdziwe były plotki związane z przyszłością Sajfutdinowa, ale dziś mogą cieszyć się fani talentu tego zawodnika. 25 marca będą mieli okazję ponownie zobaczyć go w akcji na torze podczas turnieju pożegnalnego Piotra Protasiewicza w Zielonej Górze. Apator czekał na niego z utęsknieniem A najbardziej ten fakt cieszy z pewnością władze i kibiców Apatora Toruń, do którego Emil dołączył przed rokiem. Już wtedy miał być gwiazdą drużyny i zawodnikiem, który sprawi, że drużyna włączy się do walki nawet o mistrzostwo Polski. Skończyło się tylko na planach, bo zespół prowadzony przez Roberta Sawinę całe rozgrywki musiał radzić sobie bez swojego asa. Czas teraz na podejście numer dwa dla Emila. Wielu zastanawia się, w jakiej będzie formie po rocznej przerwie, choć w środowisku panuje przekonanie, że rok bez jazdy nie powinien mieć większego przełożenia na dyspozycję Sajfutdinowa. Tym bardziej, że nie był w tym okresie kontuzjowany. Mógł spokojnie trenować, a nawet z bliska śledzić wszystkie nowinki technologiczne. Dlatego - przynajmniej teoretycznie - można założyć, że już za parę dni zobaczymy w akcji żużlowca, jakiego zapamiętaliśmy przed wybuchem wojny. Pierwszy sprawdzian już w sobotę w Zielonej Górze. Zobacz również: Szalony pomysł. Niemiec z dziką kartą w Polsce