- Żużel nie jest moją przyszłością - powiedział ostatnio rudowłosy Australijczyk. Trudno jednoznacznie zinterpretować te słowa, ale z pewnością widać po nich, że niezbyt dobre (jak na niego) występy i groźny upadek z zeszłego roku dały mu do myślenia. Nawet tak wielki czempion nie jest w stanie wrócić tak po prostu i wygrywać jak dawniej. Zapewne sam Crump wielkich sukcesów nie oczekiwał, ale ligę angielską traktował jako miejsce, w którym będzie woził solidne punkty. Gdyby tam poszło mu dobrze, kto wie czy nie rozważyłby np. startów także w Polsce. Na wyspach Crump jednak szału nie robił i widać było u niego tendencję do odpuszczania w sytuacjach stykowych. Gdy urwał się ze startu, przeważnie dojeżdżał z przodu. Gorzej, jak wyjście spod taśmy było kiepskie. Wówczas rzadko angażował się w walkę. Być może to kwestia długiej przerwy, a być może po prostu innych priorytetów niż kiedyś. Crump ma dla kogo żyć, a jego koledzy z toru boleśnie przekonali się, że ciężka kontuzja może przyjść w każdej chwili. Leigh Adams i Tomasz Gollob mieli straszne wypadki. Ahonen też pożałował powrotu Przypadek słynnego żużlowca jest bardzo podobny do historii wielkiego fińskiego skoczka narciarskiego, Jannego Ahonena. Ten kilka razy wracał z emerytury i nigdy nie były to powrotu udane. Zdarzały się sytuacje, w których ten jeden z najlepszych skoczków w historii nie kwalifikował się nawet do zawodów rozgrywanych w jego rodzinnym Lahti. Dla kogoś takiego było to smutne, a wręcz upokarzające. Ahonen ponownie zszedł ze sceny, ale wrócił już jedynie w formie amatorskiej. Tak czy inaczej świetnie spisał się w mistrzostwach kraju. Fińskie skoki są jednak w wielkim kryzysie. Crump ma być w sezonie 2022 menedżerem Oxford Cheetahs. Jego rola w klubie jest jednak niesprecyzowana. Jedni mówią, że będzie tylko menedżerem, a inni że jeżdżącym trenerem. Sam Crump nie określił tego dokładnie, ale nawet jeśli teoretycznie jego rolą będzie jedynie ustalać skład, na tor na pewno będzie go ciągnąć. Pytanie, czy w tym przypadku ma to sens. Formy sprzed lat już raczej nie odzyska, a rok temu dostał poważny sygnał od losu, że kontuzja może przyjść w każdej chwili.