Dariusz Ostafiński, Interia: Czy PZM powinien zwolnić trenera Rafała Dobruckiego? Krzysztof Cegielski, żużlowy ekspert: Jeśli PZM widzi błędy Rafała, to tak. Ja nie jestem pewien, co do tych błędów. Cegielski: Dobrucki źle trafił Co ma pan na myśli? - To, że Rafał trafił na najgorszy okres dla kadry, na jaki mógł trafić. Zlikwidowano rozgrywki Drużynowego Pucharu Świata, które były motorem napędowym kadry. DPŚ w powiązaniu z sukcesami Golloba i Hampela przez lata napędzało rozwój żużla w Polsce. Obecny okres prosperity przeżywamy właśnie dzięki temu. DPŚ nie ma już od pięciu lat. Trener Dobrucki wiedział, na co się pisze. - Rok temu zdobył srebro, teraz nie wyszło. Nadal jednak upieram się, że on dostał reprezentację w momencie, w którym zaczęła się ona zwijać. Kadra już nie podnieca zawodników tak, jak kilka lat temu. Kiedyś każdy chciał być, chociaż na rezerwie, żużlowcy walczyli o miejsce na zgrupowaniach, teraz tego nie ma. Nikt nie bronił selekcjonerowi zrobić zgrupowania. - Może było błędem to, że z tego obozu zrezygnowano. Co nie zmienia faktu, że kiedy imprezą nadrzędną jest Speedway of Nations, gdzie jeździ dwóch zawodników, to taki obóz nie ma większego sensu. Zwłaszcza jeśli dodamy, że mamy Zmarzlika, co oznacza de facto walkę o jedno miejsce w składzie. A jeśli dodamy, że zwykle wybiera się ostrożne rozwiązanie, czyli dobiera się do Bartka drugiego z Grand Prix, to nie ma żadnej rywalizacji. Nic dziwnego, że to wszystko przestają kręcić zawodników. Cegielski zdradza, co mówił mu Castagna Co nie zmienia faktu, że jesteśmy potęga, a w lidze czy w Grand Prix nasi leją tych, z którymi przegrali w Speedway of Nations. Czyja to wina? - Systemu. Jesteśmy potęgą, ale stworzono system przeciwko nam i my na to pozwoliliśmy. Tu mam pretensje do władz żużla, a także do Rafała, że nikt nie pociągnął tematu. Wygrywaliśmy DPŚ, więc zmieniono je na SoN. Ja od początku krytykowałem ten turniej, jego formułę. Wiceprezydent FIM Armando Castagna odpowiadał, że wszystko jest doskonałe, nazywał mnie paparazzi, a na końcu dokonał zmian, o które postulowałem. Jeszcze jakby tę śmieszną nazwę zmienił na mistrzostwa świata par, to byłoby całkiem znośnie. Inna sprawa, że kiedy rok temu zmieniał się promotor, to należało powalczyć o to, by DPŚ wrócił i był rozgrywany co rok. Rozumiem chęć powrotu DPŚ, ale nadal nie widzę związku jego braku z kompromitacją w Vojens. - A ja tak. Ten wynik, to efekt nawarstwienia się problemów z ostatnich lat. Zawodnicy stracili chęć umierania za kadrę. Jakiś czas temu miało to jeszcze miejsce. Teraz brakowało agresji. Do tego doszły błędy w dopasowaniu. Usłyszeliśmy przed finałem, że w półfinale silniki były za mocne, że to trzeba zmienić. Przyznam, że mnie to stwierdzenie kłóciło się z moją wiedzą na ten temat. Mówi pan o braku agresji. To trener jest od tego, żeby zmotywować zawodników. - Nie zmotywował, ale na to było już za późno. Ich to już nie kręci. Kołodziej odmówił Dobruckiemu. Dlaczego? To mógł wymienić kogoś po półfinale. - Ja nikogo bym nie wymienił. Natomiast wiem, że Rafał chciał wziąć do kadry Janusza Kołodzieja, ale ten musiał z przykrością odmówić. Kontuzja. Są jeszcze Kubera, czy Woryna, który ostatnio jest w kapitalnej formie. - Nadal uważam, że Rafał dobrze zrobił, zostawiając po półfinale całą trójkę. To jak ich zostawił, to mógł, chociaż dać Dudkowi szansę z wewnętrznych pól. Z tych jednak jechał mocny Zmarzlik. - Ja też oglądając turniej, zadawałem sobie pytanie, dlaczego Dudek nie jedzie z wewnętrznych pól. Zwłaszcza że Zmarzlik zewnętrzne lubi, że on by sobie tam poradził. Może faktycznie były jakieś błędy w prowadzeniu zespołu, ale i tak uważam, że największy błąd popełniliśmy odpuszczając DPŚ na rzecz SoN. Pamiętacie taki turniej DPŚ w Lesznie, gdzie Gollob całe zawody jechał słabo, a na koniec wskoczył na motor z silnikiem Kasprzaka i wygrał nam złoto. W Speedway of Nations to by się nie zdarzyło. Pan wciąż o tym DPŚ. - Bo uważam, że w finale SoN nawet zmiany w kadrze nic by nie dały. Woryna, Kołodziej czy Kubera nic by nie wnieśli. Finał bez treningu? Dostaliby złe wskazówki od kolegów i też by błądzili. Dlatego powtórzę raz jeszcze, że dla mnie tej kadry nie ma od kilku lat, bo FIM wciąż nam coś zabiera, a nasza federacja biernie się przygląda. Jeszcze kilka lat temu nasi żużlowcy gościli u jednego, czy drugiego prezydenta. Kasprzak odpalał motocykl w pałacu, wygrywaliśmy konkursy na drużynę roku. Teraz nawet jakbyśmy wygrali finał SoN, to nie byłoby tych zaszczytów, bo ta impreza nie ma takiego przełożenia. Mieliśmy coś dobrego, ale pozwoliliśmy sobie to zabrać. Najpierw okroili nam składy z pięciu do czterech, a potem całkowicie zlikwidowali turniej, który nam leżał. Nagle prestiż jeżdżenia w kadrze spadł do minimum. A ja słyszałem też takie głosy, że przegraliśmy w Vojens, bo w Polsce jeździmy na torach gładkich, jak stół. - Na tor nie ma co narzekać. Pewnie w Esbjergu, gdzie pierwotnie miał się odbyć finał, poradzilibyśmy sobie lepiej, ale przecież na trudnych torach dajemy radę. Po Grand Prix w Teterow mówiliśmy, że Dudek świetnie jeździ na dziurach. Zawodnicy nie chcą umierać za kadrę Wciąż nie potrafię pojąć, jak mogliśmy przegrać z zawodnikami, których w lidze nasze gwiazdy objeżdżają jedną ręką? - Byliśmy słabi i niedopasowani. I jak mówię, to jest wina tego, co zrobiono nam z całą konstrukcją kadry. Nie ma DPŚ, nie ma obozu, nie ma prestiżu, nie ma umierania za kadrę. Powrót DPŚ jest lekarstwem. Jak w tym roku były Drużynowe Mistrzostwa Europy w szerokich składach, to wygraliśmy. Ja wiem, że szerszy skład czyni naszą drużynę mocniejszą, bo rywale tracą. Jednak startując w parach, też jesteśmy piekielnie mocni. Mamy najlepszego zawodnika na świecie. - No i rok temu, kiedy mieliśmy więcej szczęścia, wywalczyliśmy złoto. Rok temu Zmarzlik miał jednak większe wsparcie, teraz było z tym gorzej. Nie wiem, jak wygląda jego współpraca z Janowskim i co temu ostatniemu siedzi w głowie. Pamiętamy, że była między nimi mocna rywalizacja, żeby były podteksty, czy nieprzyjemne momenty. Nie wiem, co siedzi u Maćka w głowie. Ja pamiętam, jak Janowski wymigiwał się od jazdy w kadrze, wysyłając L-4. W sumie dotąd nie wiem, jak trener Dobrucki załatwił tę sprawę i czy w ogóle ją załatwił? - Nie wiem, nie chcę odpowiadać za trenera. Wiem, że Maciej potrafi w Grand Prix pojechać ostrzej, bardziej zdecydowanie. Teraz tego brakowało. Może nie należało go odstawiać po półfinale, może to go bardziej pogrążyło. Jakby nie spojrzeć, powtórzę raz jeszcze, że kadra się zwija, a ostatnie Vojens, to był gwóźdź do trumny. Mam tylko nadzieję, że za rok się odkujemy, bo wtedy będzie DPŚ.