Trzecie miejsce Bartosza Zmarzlika podczas Grand Prix Polski w Warszawie, to absolutne maksimum, jakie mógł osiągnąć nasz mistrz świata. Takiego zdania jest Rafał Dobrucki i trudno się temu dziwić, bowiem Zmarzlik zaczął od szkolnego błędu, upadku i wykluczenia, a w swoim drugim starcie przyjechał na metę dopiero na trzeciej pozycji. W finale z kolei Zmarzlik odważnie wszedł pod Jasona Doyle’a, w wyniku czego Australijczyk zanotował upadek i został wykluczony z powtórki. Gdyby sędzia wykluczył Zmarzlika, nikt nie miałby pretensji. - Myślę, że Bartosz Zmarzlik wyciągnął wszystko, co się dało z warszawskiej rundy Grand Prix. Jego team miał masę pracy podczas zawodów. Sytuacja pomiędzy Bartkiem Zmarzlikiem i Jasonem Doyle'm to było 50/50. Decyzja w finałowym wyścigu mogła być w obie strony - skomentował Robrucki. Niczym dzieci we mgle O tym, że Patryk Dudek jest w dołku nie trzeba nikogo przekonywać. Reprezentant Apatora nie ma ani prędkości w motocyklach ani ofensywnego stylu jazdy, z którego słynie. Śmiało można wysnuć tezę, że jest, niczym dziecko we mgle. - Patryk Dudek cały czas poszukuje optymalnego sprzętu, jakiejkolwiek bazy, by móc od czegoś zacząć. Jego team cały czas szuka innych, odpowiednich ustawień. Sprzęt i zawodnik to w tym momencie naczynia połączone. Nic nowego nie powiem, ale motocykl tak szybko buduje zawodnika, jak szybko go niszczy - powiedział Rafał Dobrucki. Z kolei Maciej Janowski miewa świetne występy w PGE Ekstralidze, ale dwukrotnie kończył rundy GP poza czołową ósemką. To spore rozczarowanie jak na brązowego medalistę mistrzostw świata. - Na braku półfinału dla Janowskiego zaważyło pole startowe w ostatniej serii startów. Jak na początku pole D było świetne, tak pod koniec zawodów fatalne. Maciek miał wyścig po polaniu toru, a przy słabym starcie trudno było cokolwiek ugrać na dystansie. Tak tę sytuację można wytłumaczyć, choć nie jest tajemnicą, że u Macieja Janowskiego także trwają poszukiwania w sprzęcie. Maciek ma bazę, bo potrafi pojechać w obecnym sezonie dobre mecze - mówi trener kadry. Pozostaną przy tym pomyśle Czas pokazał, że zmiana geometrii toru na Narodowym to był strzał w dziesiątkę. Sobotnia runda mistrzostw świata była najlepszą z dotychczas rozegranych w Warszawie. W przyszłym sezonie organizatorzy przegotują podobną geometrię. - W porównaniu do lat poprzednich mieliśmy bardzo dużo ścigania. Taki był zamysł. Podniesienie łuków i poszerzenie toru na pewno pomogło - zakończył Rafał Dobrucki.