Falubaz miał tę ligę roznieść. Przeszkodzić miała mu ewentualnie Polonia Bydgoszcz, ale nikt więcej. Tymczasem póki co, mimo drugiej pozycji w tabeli i także kilku wpadek, to bydgoszczanie optycznie prezentują się lepiej. Falubaz ma dziury w składzie. W kratkę jedzie Jan Kvech, a po kontuzji kompletnie nie może odnaleźć się Piotr Protasiewicz. We wtorek w Szwecji udany występ zaliczył Mateusz Tonder. Kibice domagają się, by wskoczył za kapitana do składu, tym bardziej że ostatnio z rezerwy przywiózł dwie trójki. - Jakie to ryzyko? Nie mam przekonania, czy Piotr chce w obecnym stanie zdrowia w ogóle jeździć. Wiadomo, że nie zostawi drużyny. Ale sens jego występów zaczyna być wątpliwy. Mateusz musi dostać prawdziwą szansę - pisze pan Janusz, a wtórują mi inni. Mówią, że sam Fricke im ligi nie wygra Gołym okiem widać, że spadkowicz z PGE Ekstraligi wcale tak łatwo mieć nie będzie. Już ma na koncie dwa nieoczekiwane remisy i wymęczone zwycięstwo w Landshut, a najtrudniejsze dopiero przed nimi. W krótkim odstępie czasu dwa razy zmierza się z Abramczyk Polonią, a pierwszy z tych meczów już w niedzielę. - Ja to się trochę obawiam. Póki co niczego nie pokazaliśmy. Bo co to jest te marne wygrane i punkty za darmo w Krośnie? Tak naprawdę nie ma czego oceniać. Mam dziwne przeczucie, że Polonia nas w niedzielę sprowadzi na ziemię. Nie możemy liczyć na to, że sam Fricke pociągnie zespół - słusznie zauważył pan Marcin. A w ekipie z Bydgoszczy przed hitowym meczem w Zielonej Górze panuje duży spokój. I to mimo ostatniej wpadki z ROW-em Rybnik. Menedżer Krzysztof Kanclerz twierdzi, że to wszystko wina zmęczenia zawodników po intensywnym weekendzie. Dodał też, że przecież rywal miał w składzie żużlowców, którzy w Bydgoszczy czują się wyśmienicie.