W ostatnim czasie słynącą ze świetnego szkolenia Unię opuściło kilku młodzieżowców. Najbardziej zabolała oczywiście strata Dominika Kubery i Bartosza Smektały. Dostali oni jednak takie oferty odpowiednio z Motoru Lublin i Włókniarza Częstochowa, że nie mieli nad czym się zastanawiać. Odszedł także Szymon Szlauderbach, a po nim Krzysztof Sadurski i kilka dni temu Kacper Pludra. Część ekspertów zastanawia się, dlaczego Unia puściła Pludrę, skoro oprócz Damiana Ratajczaka nie ma za bardzo nikogo, kto mógłby zapewnić punkty w lidze. Jan Krzystyniak uważa, że w klubie wiedzą kogo może być w niedługiej przyszłości stać na takie zdobycze i to właśnie na tych zawodników postanowiono postawić. - To także chęć wyselekcjonowania tych juniorów, którzy będą w stanie punktować. W Lesznie zawsze słynęli z dobrych młodzieżowców. Zobaczmy, ilu wychowanków Unii jest w różnych innych drużynach. Są takie kluby, które z kolei same nikogo nie wyszkoliły przez wiele lat - przypomina. Były zawodnik bardzo chwali także pomysł z oddaniem Pludry do GKM-u. - Zyskała na tym Unia, zyskał GKM, Pludra oraz młodsi od niego wychowankowie klubu. Otworzyła się szansa na jedno miejsce w składzie dla któregoś z tych chłopaków. Jedno, bo wiemy że Ratajczak na pewno swoje będzie miał. Nadmiar żużlowców powoduje czasem problemy i niepotrzebną presję. A tak, w Lesznie będzie spokojniej i sam Pludra w Grudziądzu na pewno też dobrze się poczuje. Wszyscy zadowoleni. Kasa powoduje, że głowę tracą już nawet juniorzy W ostatnim okienku transferowym bardzo głośno było o Bartłomieju Kowalskim, który zrobił sobie wycieczkę po klubach i ostatecznie wynegocjował ogromne jak na swoją klasę sportową pieniądze. Kilkanaście miesięcy wcześniej cała żużlowa Polska żyła sagą z udziałem braci Curzytków, którzy sportowo niczego jeszcze nie pokazali. Juniorzy na dobrym poziomie są tak deficytowym towarem, że często zdesperowane kluby przepłacają, bo nie mają wyjścia. Pludra w GKM-ie także nieźle zarobi, choć żadnym wielkim zawodnikiem póki co nie jest. - To jest patologia. Pieniądze są w tej chwili głównym powodem zmiany otoczenia, nawet wśród juniorów. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że w przypadku Pludry zapewne wyglądałoby to inaczej ze strony Unii, gdyby on dawał nadzieje na jakieś solidne zdobycze już w tym sezonie. Nie puściliby go do innego klubu i zaoferowali więcej. To widać, w kogo trzeba inwestować, a komu dać wolną rękę. Daje się szansę tym, którzy rokują najbardziej. Inna sprawa, że w tej chwili duże pieniądze oferowane są nawet tym, którzy niespecjalnie dają nadzieję na wielkie wyniki - kończy.