Zawodnicy za złoto dostaną 100 tysięcy do podziału na pięciu, więc akurat to jakiegoś wielkiego szału nie robi. Jest jednak jeszcze taryfikator FIM i premie wypłacane są dobre wyniki. Złota drużyna może zatem liczyć na pieniądze z kilku źródeł, a do tego oczywiście jej członkowie będą mogli reklamować się podczas DPŚ tak samo jak w lidze. PZMot Polakom na to pozwolił, choć mógł to obostrzyć, bo nie jest to przecież liga. Polscy żużlowcy mają w kadrze cieplarniane warunki. Związek bierze od nich mniej powierzchni reklamowej niż PGE Ekstraliga, więc mogą sobie to wykorzystać w dowolny sposób. Rzecz jasna tak duży turniej to też wielkie zainteresowanie mediów, co jego uczestnikom jest na rękę. Ekspozycja sponsora będzie rozszerzona jak tylko się da. Niektórym zawodnikom sponsorzy dokładają za takie promowanie "ponadprogramowe". Polscy żużlowcy znów mogą zrobić coś wielkiego Reprezentacja Polski w sobotę stanie przed szansą odzyskania tytułu najlepszej drużyny na świecie. Odzyskania, bo w ostatnich latach rangę Drużynowego Pucharu Świata przejął Speedway of Nations, w którym jak dobrze pamiętamy, nasi ani razu nie wygrali. Poprzednia edycja DPŚ, rozegrana w 2017 roku, zakończyła się sukcesem Polaków, którzy zdobyli złoto. Ale później przez sześć lat nie byli w stanie wdrapać się na szczyt. Przypomnijmy, że w sobotę pojedziemy w składzie: Zmarzlik, Janowski, Dudek, Kubera plus Kołodziej jako rezerwowy. Czy to da złoto? Trudno powiedzieć, ale na pewno jesteśmy faworytem. Rywale wyglądają jednak bardzo mocno. Wielka Brytania i Dania wygrały swoje półfinały, a Australia zdemolowała wszystkich w barażu. Nikt się przed Polakami nie położy, czeka nas trudna batalia o miano najlepszej drużyny na świecie.