Przed sezonem dołączył do zespołu z Poznania jako drugoligowy zawodnik. Douglas miał już swoje momenty w Rawiczu, ale mało kto wierzył, że będzie w stanie punktować na wyższym poziomie rozgrywek. Jednak zrobił wszystkim na przekór i pokazał, na co go stać. Prezes Jakub Kozaczyk trafił z transferem w dziesiątkę i może z tego powodu świętować. Sezon jak z nut. Nikt się tego nie spodziewał Douglas wszedł do 2. Metalkas Ekstraligi z pewnością siebie. Dwucyfrowej zdobyczy punktowej nie osiągnął tylko w czterech spotkaniach. Był najrówniejszym i najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu, pokazując, czym jest siła woli i charakteru. W efekcie zakończył sezon ze średnią 2,216 punktu na bieg. Taka postawa spowodowała, że działacze chcieli zatrzymać lidera w swoim zespole — i udało im się. Australijczyk przedłużył umowę. Mówi się, że ma zarobić około 400 tysięcy złotych za podpis oraz 4 tysiące za każdy zdobyty punkt. Dla klubu to niemalże promocyjna cena, jak na zawodnika takiego kalibru. Wielka kasa przeszła koło nosa. Może trafić do elity Ryan Douglas ma wszystko, aby w najbliższym czasie trafić do PGE Ekstraligi. Na torach pierwszoligowych pokazał, że potrafi dobrze wystartować, skutecznie wyprzedzać i jeździć parą. Jeśli powtórzy taki sezon lub nawet się poprawi, nie powinien mieć problemu ze znalezieniem klubu w elicie. Gwiazdor może teraz jedynie żałować, że nie poczekał z podpisaniem kontraktu. Gdyby zrobił to później, mógłby liczyć na większe zarobki, ponieważ znalazłoby się więcej chętnych na jego usługi. Kto wie, może nawet trafiłby do beniaminka, ponieważ obecnie jest lepszy niż jego starszy rodak, Chris Holder. Mistrz świata sprawia wrażenie zawodnika wypalonego, a Douglas — zawodnika, który w najbliższych latach będzie podnosił swój poziom.