Rok temu i aura, i procedury przygotowane przez żużlową Ekstraligę sprzyjały sportowi żużlowemu. W tym roku jest zupełnie inaczej. Bierność w podejmowaniu decyzji, przeciąganie decyzji, ekstraordynaryjne próby toru. Stal Gorzów wydała setki tysięcy złotych na plandekę, która nie zdała egzaminu. Zgodnie ze stanowiskiem Ekstraligi, gorzowianie wyłożyli plandekę na mokry tor i to stanowiło problem. Jeszcze na kilka godzin przed spotkaniem gorzowianie ściągnęli plandekę, by przygotować tor do zawodów. Następnie ponownie ją rozłożono. Lekki deszcz przyszedł mniej więcej ok. 16:45 i padał nieprzerwanie do 19:00. Zawody miały ruszyć o 18:00. W międzyczasie sprawdzano stan toru pod plandeką i było wiadomo, że ta... przecieka. Ok. 19:20 zdjęto plandekę z toru i podjęto próbę przygotowani nawierzchni. Kiedy grudziądzanie wyszli na obchód toru, sprawdzając kondycję nawierzchni potrafili w nią wbić cały śrubokręt, co oznacza, że była jedna wielka plastelina, na której nie da się jeździć. Kiedy już zawodnicy mieli wyjechać na próbę toru, awarii uległ pulpit sędziowski... Na szczęście szybko rozwiązano ten problem. GKM Grudziądz nie wyjechał na próbę toru Szymon Woźniak i Jakub Miśkowiak wypróbowali tor, natomiast grudziądzanie na próbę nie wyjechali. - Nie zmuszam was. Nie musicie jechać. Według mnie ten tor jest niebezpieczny - mówił do swoich podopiecznych Robert Kościecha. Po próbie toru odbyto kolejną naradę z sędzią Michałem Sasieniem. - Zostało wykonane dużo pracy. Myślę, że tor jest wymagający. Nie mi oceniać czy da się jechać we 4, ale samemu dobrze się jechało - mówił przed kamerami Canal+ Jakub Miśkowiak. - Samemu można odnieść wrażenie, że jechaliśmy płynnie, ale mijaliśmy newralgiczny punkt, bo musieliśmy. Kiedy wystartujemy we 4, wejście w 1 łuk może być problematyczne. Mogą przydarzyć się niebezpieczne sytuacje. Zamknięty w krawężniku zawodnik może wjechać w rywala - mówił przed kamerami Canal+ Sport Szymon Woźniak. Co najważniejsze, z wywiadów z zawodnikami wynikało, że oba zespoły nie chciały jechać. Tym bardziej dziwne wydaje się przeciąganie decyzji odnośnie rozegrania spotkania. Sędzia ogłosił obustronny walkower Takich jaj w polskim żużlu nie było dawno... Michał Sasień chwilę przed 22:00 ogłosił podwójny walkower. Mecz się nie rozpoczął. Ekstraliga może oczywiście ten wynik zweryfikować, ale to, co działo się w Gorzowie przeszło wszelkie granice. Takiego kabaretu w polskiej lidze jeszcze nie było. - Decyzja została podjęta. Przepraszam wszystkich, którzy musieli na nią poczekać. Oceniłem tor jako trudny, ale regulaminowy. Drużyna grudziądzka nie wyjechała nawet na próbę toru. Po próbie toru rozmawiałem z kapitanami drużyn. Minęło 10 czy 15 minut, obie drużyny odmówiły jazdy w meczu. Poprosiłem o oświadczenia na piśmie, w związku z czym decyzja jest o obustronnym walkowerze - mówił przed kamerami Canal+ Sport sędzia zawodów, Michał Sasień. Obustronny walkower zgodnie z regulaminem oznacza, że oba zespoły będą musiały zapłacić po 300 tysięcy na rzecz Ekstraligi i ewentualne kary od telewizji.