Przez kilka lat Unia była królową polskich lig. Rokrocznie zdobywane złote medale i przydomek "hydra", z tym kojarzono tę drużynę. Problemy zaczęły się jednak mniej więcej w momencie przejścia Bartosza Smektały oraz Dominika Kubery do grona seniorów. Unia straciła potężny atut, którym często wygrywała mecze. W minionym sezonie wydawało się, że klub może znowu stworzyć parę niesamowitych młodzieżowców, bo środowisko dobrze zna możliwości Damiana Ratajczaka, a kapitalnie pokazał się Hubert Jabłoński. Finalnie jednak pierwszy z nich miał gorszy sezon, a drugi szybko spuścił z tonu po bardzo obiecującym początku. To musiało odbić się na wynikach, bo bez juniorów jak wiemy ani rusz. Taki człowiek to skarb Najlepszy zawodnik. Janusz Kołodziej. Tu już nie chodzi tylko o to, że przez wiele lat już nie schodzi poniżej pewnego poziomu i cały czas można na niego liczyć. Kołodziej to ktoś, kogo chciałby każdy klub, a on co roku decyduje się pozostać w Lesznie, mimo dobrych propozycji z innych ośrodków. Lojalność naprawdę rzadko już spotykana. Kołodziej kończy za rok 39 lat, ale nie jest to żaden problem. Kto wie, czy najlepsze nie jest jeszcze przed nim. W tym roku był blisko ponownego powrotu do cyklu GP, ale nie wyszła mu ostatnia runda SEC, a dzikiej karty nie dostał. Dla Unii jest jednak niczym talizman. Choć pochodzi z innego rejonu kraju, jest tam niemal jak wychowanek. Jego winić nie ma za co Ocena menedżera. Piotr Baron w Lesznie pracuje już od dawna i po prostu w pewnym sensie wrósł już w tamtejsze środowisko. W tym sezonie tak naprawdę trudno się jakoś bardzo przyczepić do jego pracy, choć w kilku meczach mógł konkretne biegi taktycznie rozegrać inaczej. Czy to by jednak cokolwiek zmieniło? Bardzo wątpliwe. To nie Baron był problemem tej drużyny. To była miazga Mecz sezonu. To zapewne pierwszy ćwierćfinał z Motorem Lublin. Nikt oczywiście nie spodziewał się cudów i tego, że Unia mocarny Motor wyeliminuje. Kibice w Lesznie po cichu liczyli jednak, że chociaż mecz u siebie będzie wygrany i na wyjeździe będzie można minimum przez kilka biegów wierzyć w awans. Tymczasem Motor de facto załatwił temat w połowie pierwszego meczu. Momentami deklasacja była tak duża, że wiele wskazywało na niesamowity pogrom. W każdym biegu goście wychodzili spod taśmy na 5:1. Ostatecznie Unia na koniec trochę uratowała twarz i zdołała przegrać "tylko" ośmioma punktami. W dwumeczu było już jednak pozamiatane i każdy w Lesznie o tym wiedział. Obraz rozpaczy 20. Tyloma łącznie punktami Motor w dwumeczu pokonał Unię Leszno. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że zdarzy się coś takiego, zostałby wyśmiany. Na nieszczęście dla kibiców Unii to jest jednak aktualnie różnica dzieląca ich klub od mistrza Polski. I wygląda na to, że sporo wody w Wiśle upłynie, zanim cokolwiek w tej kwestii się zmieni. Motor kupił Bartosza Zmarzlika, a Unia za rok może walczyć o utrzymanie.