Sebastian Zwiewka, INTERIA: Za trzy dni inauguracja sezonu, ale w ostatnim czasie pojawiały się problemy związane z gdańskim torem. Z tego co słyszę, to jest pan dopiero przed swoim pierwszym treningiem w Gdańsku.Krzysztof Kasprzak, żużlowiec Energi Wybrzeża Gdańsk: Zgadza się. Pogoda nas nie rozpieszczała, ale wiele ośrodków miało ten sam problem. My nie mieliśmy na to wpływu. Mistrz Polski dopiero w środę po raz pierwszy wyjechał na swój tor. Rok temu pierwszy raz spod taśmy wyjechaliśmy w Krośnie... w pierwszym meczu z Toruniem, który wygraliśmy dziesięcioma punktami. Mam nadzieję, że w tym roku stanie się tak samo.Czasu na dopasowanie sprzętu praktycznie nie ma.Z dopasowaniem sprzętu to jest tak, że czasami jeździsz przez tydzień, dopasowujesz sprzęt i kiedy nie robisz punktów, to każdy mówi, że za dużo trenowałeś. Natomiast gdy spasujesz fury podczas dwóch treningów, wygrasz mecz, to każdy powie: "po co trenować" (śmiech). W kółko wiecznie szuka się dziury w całym. Cała nasza drużyna zrobi wszystko, żebyśmy wygrali pierwszy mecz i zadowolili kibiców oraz sponsorów.Czy szukał pan możliwości jazdy na innych torach?- Tak. Odbyłem sześć treningów w Rawiczu oraz cztery treningi na torze w Lesznie. Bardzo dziękuję tym ośrodkom za udostępnienie toru. Mam nadzieję, że w sezonie także będę mógł korzystać z gościny, gdy będę potrzebować testów. Jeszcze raz wielkie dzięki. Tadeusz Zdunek pochwalił Krzysztofa Kasprzaka. Tak wicemistrz świata odpowiedział Kibice Wybrzeża w mediach społecznościowych obawiają się, że mała liczba treningów na gdańskim torze może negatywnie odbić się na niedzielnym wyniku. Niedawno w lokalnych mediach mówił pan, że wystarczyłoby wyjechać na tor 1,5 tygodnia przed ligą. Tego czasu jest jednak jeszcze mniej. Uspokoi pan kibiców? Jest pan spokojny o swój występ, a także o skuteczność kolegów z drużyny?- Trzy intensywne dni przed nami. W czwartek, piątek i sobotę potrenujemy na własnym torze. Z kolegami zrobimy wszystko, żeby nasze motocykle jechały bardzo szybko i każdy zrobił dużo punktów. Jesteśmy monolitem skupionym na zwycięstwach.Jakiś czas temu członek zarządu Tadeusz Zdunek mówił, że z takim profesjonalistą jak pan nie miał jeszcze okazji współpracować. Takie słowa podbudowują? Lubi pan brać udział w różnych akcjach marketingowych? Jak czuje się pan w gdańskim klubie?- Bardzo miło mi to słyszeć z ust tak doświadczonego prezesa, jakim jest Pan Tadeusz. Dziękuję mu za to. Postaram się nie zawieść oczekiwań. W Enerdze Wybrzeżu czuję się bardzo dobrze, a w samych akcjach marketingowych brałem udział, kiedy tylko byłem potrzebny. Zawsze byłem profesjonalistą, tak mnie wychowali rodzice. Wszystko jest w porządku, teraz potrzebujemy tylko wyniku. Jak jest dobry wynik, wtedy wszyscy są zadowoleni, a gdy go nie ma, to szuka się dziury w całym. Chyba w każdej dziedzinie życia jest ci źle, kiedy coś ci nie wychodzi. A niektórzy reporterzy zachowują się jak hejterzy i tylko szukają momentu do napisania bzdurnego artykułu, jakby zawodnikom i klubom nie zależało na dobrym wyniku. Kto pracuje, żeby było źle? Chyba nikt. Nie znam takiej osoby. Śmieszą mnie tacy ludzie, a zarazem smucą i martwię się o nich. Mają pożywkę z niepowodzenia innego człowieka. Muszą być słabi psychicznie, mieć nudne życie, szczerze im współczuję. I mam też dla nich radę. Uśmiechnijcie się, życie jest zbyt piękne, żeby być złym człowiekiem. Polecam dwa artykuły negatywne i dziesięć pozytywnych. Sami się wykańczacie pisaniem takich bzdur, a ludzie się śmieją - only good vibes. W przecięgu lat jest z tym coraz gorzej. Słyszę jednak od osób pracujących w tym środowisku, że pojawia się to, co najbardziej się klika, czyli złe, niedobre i jak coś komuś nie pójdzie. To samo widzę po wiadomościach z innych dziedzin życia. Szkoda, bo życie jest za piękne.Nie powiedział pan jeszcze ostatniego słowa w PGE Ekstralidze? Przykład Przemysława Pawlickiego pokazuje, że jeśli odjedzie się w Metalkas 2. Ekstralidze świetny sezon, to do elity można szybko wrócić.- Nie myślę o tym, chcę odjechać dobry sezon dla Energi Wybrzeża Gdańsk, a potem to już Bóg zadecyduje, co będzie dalej. Jestem gotowy na 100 proc., jak przez ostatnie 25 lat. Czas pokaże, co z tego wyniknie. Będę robił wszystko, jak najlepiej potrafię. Czy myśląc o inauguracji, a w dodatku o starciu z byłym klubem, tak doświadczony zawodnik dostaje gęsiej skórki, czy z wiekiem podchodzi się do takich rzeczy z dużym spokojem?- Z wiekiem podchodzę do takich rzeczy już całkiem spoko, ze spokojem. Może 10 lat temu bym się podniecił, ale teraz podejdę do tego jak do zwykłego meczu, bo za dużo lat siedzę w tym biznesie. Po prostu będę chciał zrobić jak najwięcej punktów, żeby moja drużyna wygrała. Blady strach padł na kibiców. Boją się o mistrza świata Krzysztof Kasprzak mówi o sezonie i powrocie po kontuzji Eksperci typują Wybrzeże na miejscach 5-6. Zawodnika z takimi sukcesami miejsce w środku tabeli na zapleczu PGE Ekstraligi pewnie nie satysfakcjonuje? Wciąż jest Pan głodny sukcesów?- Gdybym nie był głodny sukcesów, to bym nie wsiadł na motocykl, tylko siedziałbym z chrześniakiem nad jeziorem. Tak jak powiedziałem - z kolegami oraz z całym sztabem szkoleniowym, zarządem, sponsorami i kibicami będziemy robić wszystko, aby wynik był jak najlepszy. Bedziemy brać to, co przyniesie życie. Każdy z nas jest bardzo dobrze przygotowany do sezonu. Mamy dobrą atmosferę. Nic, tylko jechać.Zapytam pana również o zeszłoroczną kontuzję. Kiedy doszedł pan do zdrowia i jak wyglądała rehabilitacja?- Kontuzję odniosłem 29 czerwca. Jakoś pod koniec sierpnia wznowiłem przygotowania i treningi do sezonu 2024. Pierwsze dwa miesiące po kontuzji były ciężkie, później było już z górki. Nie ma po niej śladu, moje ciało jest bardzo dobrze przygotowane. Dziękuję profesorowi Piontkowi, klinice Rehasport Poznań oraz Kasi Musiolowskiej za wykonaną pracę ze mną. W styczniu byłem w Tulum w Meksyku na obozie kondycyjnym z moją zgraną ekipą, która trenuje triathlon. Odbywaliśmy dużo jednostek treningowych w świetnych warunkach. W lutym byłem na dwutygodniowym obozie motocrossowym w Dubaju. Dużo tam jeździliśmy na różnych torach i było fajnie, ale nie mogłem się doczekać wyjazdu na tor żużlowy. Znów jest super poczuć tą adrenalinkę.Jest pan zwolennikiem rozpoczęcia sezonu żużlowego w maju. Dlaczego, skoro od lat sezon rusza w kwietniu?- Ponieważ pogoda się zmieniła. Nie ma mocnych zim, pada do końca marca. Gdyby sezon ruszył w maju, to moglibyśmy przygotować się do sezonu na spokojnie w kwietniu, a nie w marcu, bo co dwa dni są odwoływane zawody i sparingi, jeździmy po Chorwacjach, gdy tory nie nadają się do jazdy. Zespoły, które nie dostają się do fazy play-off od sierpnia siedzą w domu, patrząc jak świeci słońce. Właśnie dlatego zrobiłbym ligę od maja, tak jak robią to Szwedzi. Sparingi w deszczu przy pięciu stopniach są robione na siłę, a jak jest trzydzieści, to siedzimy w domu. Jest to logiczne i oczywiste. Polski klub już nie kryje tego, co czeka jedną z gwiazd. Siedzą, jak na szpilkach Gwiazdy opuściły PGE Ekstraligę. Dlaczego? Każdy zawodnik zaczyna sezon z konkretnymi celami. Patrząc na to, że pierwszy raz w karierze będzie Pan się ścigać poza PGE Ekstraligą, to jaki jest pański cel? TOP3 lub TOP5 w indywidualnych statystykach? Obok Nickiego Pedersena jest pan największą gwiazdą tej ligi.- Na pewno chciałbym zdobywać dużo punktów dla mojej drużyny. To jest mój cel. Co to nam da? Zobaczymy już na koniec sezonu. Bedę robić wszystko, by być mocnym punktem drużyny i nie zawieść kibiców.Nicki Pedersen, Krzysztof Kasprzak, Niels K. Iversen w Metalkas 2. Ekstralidze. Jeszcze kilka lat temu nikt nie spodziewałby się takich nazwisk poza PGE Ekstraligą.- Niestety czas leci nieubłagalnie (śmiech). Kilka lat temu też nie było przepisu o zawodniku U24. Gdyby nie ten przepis czy kontuzja odniesiona przeze mnie w czerwcu, to do dzisiaj byśmy tam byli.Jakiego poziomu spodziewa się pan po tej klasie rozgrywkowej? Będzie dużo łatwiej? Traktuje pan przykład Mateja Zagara czy Kennetha Bjerre jako przestrogę?- W Metalkas 2. Ekstralidze poziom na pewno się wyrównał, co pokazały ostatnie Mistrzostwa Polski Par Klubowych w Poznaniu. Każdy może wygrać i przegrać z każdym. Juniorzy mogą kupić taki sam sprzęt, jak czołowi zawodnicy z Grand Prix. W 2008 roku tylko siedmiu topowych zawodników z Grand Prix miało ten szybszy sprzęt, a pozostali ścigali się między sobą. Dziś junior zdaje licencję, ma dobrego sponsora i dostaje taki sam sprzęt, jak medaliści mistrzostw świata. Dlatego żużel teraz jest tak nieprzewidywalny, bo każdy zawodnik ma podobny sprzęt. My to jednak kochamy. Na dzisiejszych torach 90 proc. sukcesu stanowi dopasowany silnik, który klei się do toru. Każdy z nas umie jechać i trzymać gaz. Kiedyś liczyła się technika, tory były ciężkie, nierówne, ale motocykle też były inne. Wiem, bo jeździłem jeszcze w tamtych latach. Dziś już tory są twarde, a motocykle zabite prądami czy kołami bez dętki oraz tłumikami.Wielu ludzi nie rozumie i mówi: kiedyś to my jeździliśmy na gorszych torach i w deszczu, ale nie rozumieją, że dużo się zmieniło i na tamtych motorach dało się jeździć na corridach. Wiem, bo jeździłem. Aktualnie się nie da, bo zupełnie inaczej działa motocykl na obecnych podzespołach. Są większe obroty i koła bez dętki bardziej kleją się do toru. Do tego ten zamknięty wydech. Pozdrawiam wszystkich kibiców. Do zoabaczenia na stadionach. Trzymajcie za nas kciuki. Wielka zmiana w polskim klubie. Pospadali z krzeseł, gdy usłyszeli tę nazwę