W Debreczynie kibice bardzo tłumnie zjawili się na wspomnianych zawodach. Już godzinę przed ich rozpoczęciem przed stadionem było mnóstwo samochodów, co wskazywało na naprawdę potężną frekwencję. Ludzi faktycznie zjawiło się bardzo dużo, 20 minut przed zawodami trudno już było o jakieś dobre miejsce siedzące, tym bardziej że działa tam zasada znana sprzed lat na polskich stadionach - są rezerwacje, czyli np. pięć osób przychodzi zająć miejsca dla piętnastu. To potrafi uprzykrzyć życie.Same zawody nie porwały, ale jako że Węgrzy rzadko mają okazję oglądać nazwiska takie, jak Woźniak, Lebiediew, Iversen czy Hampel, byli bardzo podekscytowani. Ostatni z nich po zawodach długo i cierpliwie pozował do zdjęć, choć mógł czuć wielkie rozczarowanie. Podczas gdy wielu widziało go z dziką kartą na GP w Warszawie, on nawet nie wszedł do finału eliminacji do SEC. Mimo tego Hampel spokojnie stawał do zdjęć, a Węgrzy byli nim mocno zainteresowani. To koniec Nagyhalasz? Wróci inny ośrodek Zgodnie z docierającymi od jakiegoś czasu informacjami, planowany na 14 maja turniej SEC Challenge w Nagyhalasz ma być przedostatnimi zawodami na tym torze. Poza tym odbędzie się jeszcze jedna impreza we wrześniu. Później stadion ma być zamknięty, co dla węgierskiego kibica może być bardzo smutną sprawą. Prawdopodobnie zostanie im tylko Debreczyn. Prawdopodobnie, bo krążą pogłoski o możliwej reaktywacji innego ośrodka, w którym żużla już jakiś czas nie widziano. To byłaby ciekawa rzecz.Mowa o Gyuli. Przed laty był to naprawdę znany obiekt, na którym wielokrotnie trenowały duże gwiazdy, zwłaszcza przed sezonem, kiedy pogoda w innych krajach nie pozwalała na wyjazd na tor. Węgrzy mają inny klimat i tam często już w marcu są warunki do treningów. Powrót Gyuli byłby także nie lada gratką dla kibiców, bo to ośrodek będący celem wielu żużlowych podróżników, mających od lat na koncie tylko Debreczyn i Nagyhalasz. Póki co, na razie to jednak tylko plany.