W zeszły wtorek (28 maja) w Gorzowie doszło do największej kompromitacji polskiego żużla w ostatnich latach. Według jednych teorii źle położona plandeka, według innych położona na mokry tor, a jeszcze według innych krzywizna toru w Gorzowie. To wszystko spowodowało, że zawodnicy Stali Gorzów i GKM-u Grudziądz nie chcieli jechać w spotkaniu ligowym na niebezpiecznym torze, a sędzia Michał Sasień przyznał obustronnego walkowera. W niedzielę opóźniono mecz Orlen Oil Motoru Lublin z Betard Spartą Wrocław. Wszystko przez... przeciekającą plandekę i stojącą wodę na torze. Dobrze, że mecz w ogóle odjechano, choć gdyby padało mocniej, kto wie czy mecz nie zostałby przełożony na inny termin lub (o zgrozo) ponownie nie mielibyśmy do czynienia z obustronnym walkowerem. Motor Lublin już zareagował. Plandeka zostanie wymieniona Motor Lublin po niedzielnych wydarzeniach już zareagował i plandeka zostanie wymieniona. Co prawda na tę samą, którą mają, ale nowy egzemplarz. Lublinianie już wcześniej reklamowali plandekę, ale wówczas reklamacja została odrzucona. Miejmy nadzieję, że nowy egzemplarz zda egzamin i nie będzie przeciekać. Ole Olsen śmieje się z polskich klubów Obecnie na rynku dostępne są dwie plandeki - polskiego producenta, która robiona jest na Ukrainie oraz Ole Olsena. Plandeki Ole Olsena są droższe, cięższe i trudniej się je zwija, za to są lepsze. Takiej plandeki użyto w Pradze przed Grand Prix, a tor był idealny. Ekstraliga kilka lat temu zakupiła Olsenową plandekę i przekazała ją Sparcie Wrocław. Po przeprowadzeniu testów plandeki we Wrocławiu, Sparta postanowiła ją odkupić od Ekstraligi. Jak się okazuje, nawet po kilku latach świetnie zdaje egzamin. Polskie kluby szukając oszczędności wybrały zakup tańszych plandek, a z perspektywy czasu państwu pozostawimy ocenę tych decyzji. Warto nadmienić, że w Pradze szybko ściągnięto z toru plandekę. Gdyby jednak Ekstraliga wymusiła na klubach wymiany plandek na te od Olsena lub sama obdarowałaby zespoły taką plandeką, to mogłaby być rewolucja. - Tor był suchy, naprawdę! Należało polać wodę i to była bardzo dobra decyzja. Jak na Pragę, to uważam, że i tak się dużo działo. Bywały tutaj gorsze turnieje - mówił w wywiadzie dla Interii Bartosz Zmarzlik po praskim turnieju. Kubera nie owija w bawełnę. Mówi wprost o przeciekających plandekach Po praskim turnieju Grand Prix w bawełnę nie owijał też Dominik Kubera, który wprost wytknął ekstraligowym klubom przeciekające plandeki. - Plandeka w Pradze była świetna. W Ekstralidze tego rodzaju plandek nie mamy i one wszystkie przeciekają. Niezależnie gdzie się człowiek w Polsce pojawi, plandeka cieknie, robią się pasy na torze. W Pradze trzy dni lało i plandeka nie przeciekła. Były dwa miejsca nieco odmoczone, ale to na prostych i w ogóle to nie przeszkadzało. I organizatorzy i plandeka do spółki zrobili genialną robotę - mówił nam Dominik Kubera. - Drugi raz startowałem na nowym torze i drugi raz wszedłem do finału. Dokładam punktów do tabeli i to najbardziej cieszy. Podejmuję dobre decyzje. Finał w Pradze był wyciągnięty z mega trudnych warunków. Miałem mniej szczęścia w losowaniu pól startowych, trafiłem dwukrotnie na trzecie pole, najsłabsze tego dnia. Będąc pierwszy raz na torze, wjazd do finału to jest coś. Co prawda byłem już w Pradze siedem lat temu, ale złamałem wówczas obie nogi i nie chcę tego pamiętać - wyznał nam Dominik Kubera ciesząc się z odniesionego w Pradze sukcesu.