W przyszłym tygodniu zgodnie z zapowiedziami powinniśmy poznać terminarz PGE Ekstraligi na sezon 2024. To jest taki moment w czasie po okresie transferowym, a przed okresem Bożonarodzeniowym, że trochę odchodzimy od grudniowej melancholii, a kierujemy myśli na sprawy czysto sportowe. Zaczynają się spekulacje. Kto z kim pojedzie w pierwszej i drugiej kolejce? Kto ile zdobędzie punktów i jak trudny kalendarz będą miały poszczególne drużyny? Co się będzie działo ze sztabami szkoleniowymi i jakie problemy w okolicach maja - czerwca będą mieć trenerzy? Kalendarz ma znaczenie i nie chodzi mi o to, by się z kimś spierać i przekonywać do swoich racji, bo każdy ma swoją. Niemniej rzeczywiście ogłoszenie kalendarza Ekstraligi żużlowej to jest taki moment w połowie grudnia, kiedy choć przez chwilę rozmawiamy o sporcie. To trwa moment. Rozstawienie drużyn w pierwszych meczach ma duże znaczenie, bo o pierwszej kolejce nie mówi się przez tydzień, ale w perspektywie kilku miesięcy. Analizuje się wszystko, to jaki będzie tor, numery startowe, formę zawodników. O tym meczu mówi się najdłużej w roku. Mało kto na to w ogóle zwraca uwagę. Będą polityczne zmiany w Polsce Przyszły tydzień będzie niezwykle ważny nie tylko ze względu na terminarz żużlowy, ale także ze względu na zmiany politycznie, które niewątpliwie nastąpią, bo tego oczekuje większość społeczeństwa. Nie do końca zdawałem sobie sprawę, że dyskusja dot. wspierania środkami publicznymi organizacji sportowych, zawodowych. Nie chcę mówić tylko o żużlu czy o poszczególnych klubach, ale dyskusja na temat Orlenu, wartości spółki i konieczności transferowania nadmiarowych zysków, które mają pokrywać programy społeczne (a jednym z nich jest zamrożenie cen energii) nie jest przypadkowa. Zmiana, która nastąpi jest niezwykle ważna, bo będzie ona miała wpływ na to, jak będzie wyglądał sport również zawodowy w kolejnych latach. W sezonach 2024 i 2025 myślę, że nie będziemy obserwować jakichś specjalnych różnic. W dłuższej perspektywie zmiana w sposobie finansowania sportu ze środków publicznych nastąpi. Odnosząc się do dyskusji, którą wywołał Władysław Komarnicki, nie do końca się z tym zgadzałem, ponieważ przywołane argumenty nie do końca były obiektywne. Pan Władysław celował wprost w klub, konkurencyjny do organizacji, z którą jest związany. Natomiast pojawiają się powoli sygnały od osób niezwiązanych z żużlem, obiektywnych, które mówiąc wprost - nawiązują do tego, o czym mówił pan Władysław. Jestem daleki od tego, by komuś cokolwiek zabierać i od tego, by mówić dziś, że jakaś organizacja musi ponieść konsekwencje. Absolutnie nie. Oczywiście dyskusja nt. modelu finansowania sportu jeśli chodzi o środku publiczne powinna mieć miejsce. Coś się w Polakach obudziło Mamy do czynienia rzeczywiście z obywatelskim społeczeństwem w Polsce. Coś się w Polsce obudziło. Dyskusja dotycząca finansowania zawodowego sportu będzie kontynuowana nawet na poziomie samorządu. Aktualnie zainteresowanie polityką w Polsce to jest coś, czego w 30-letniej, tzw. wolnej Polsce nie obserwowaliśmy. Myślę, że będziemy świadkami budowania nowej rzeczywistości, która nas otacza i rzeczywiście tak się dzieje.