Dmuchane bandy są rewelacyjnym wynalazkiem. Uratowały one życie wielu zawodników. Zanim pojawiły się bandy, żużlowcy z impetem uderzali w ogrodzenie z desek, doznając licznych obrażeń. Teraz często gęsto wychodzą z takich sytuacji bez szwanku. Uderzają w dmuchaną bandę, otrzepują się z kurzu i jadą dalej. Kildemandowi było widać tylko buty Zdarzają się jednak sytuacje, gdzie zawodnik wpada pod bandę. Nie jest ona bowiem mocowana do podłoża. Jedynie kick board bandy jest przysypywany 10-centymetrową warstwą nawierzchni. Jeśli jednak motocykl uderzy w bandę przed zawodnikiem, to ta się podnosi i żużlowiec wpada pod nią. Uderza w deski, a na dokładkę znika w kompletnych ciemnościach. To jest duży problem. Takie sytuacje, gdzie żużlowiec wpada ponad bandę i czasem nawet ciężko go znaleźć zdarzają się co jakiś czas. Nie dalej jak tydzień temu Peter Kildemand z Texom Stali Rzeszów wpadł pod bandę i tylko nogi było mu widać. Na szczęście, bo dzięki temu służby medyczne mogły go szybko zlokalizować i wyciągnąć. Mniej szczęścia miał Patrick Hansen z ROW-u Rybnik. Jego też szybko wyciągnęli, ale uderzył w ogrodzenie i złamał kręgosłup. Wciąż nie ma czucia w lewej stopie. Czeka go długa rehabilitacja i walka o powrót na tor. Strażak Jamróg tłumaczy, czym grozi wyszarpywanie zawodników spod bandy Jakub Jamróg, wychowanek Unii Tarnów, mówi, że byłoby dobrze znaleźć jakiś patent, który wyeliminuje takie sytuacje. Jamróg po godzinach jest strażakiem i tłumaczy nam, że to szukanie i wyszarpywanie zawodników spod bandy jest o tyle kłopotliwe, że właściwie nie powinno się tego robić. Nie powinno się szarpać żużlowcem, bo nie wiadomo czy nie ma on jakichś obrażeń i jak rozległe one są. A takim działaniem można mu jeszcze dodatkowo zaszkodzić. Często jest jednak tak, że wyszarpanie zawodnika jest koniecznością. Bo dmuchana banda naciska i taki leżący pod nią żużlowiec szybko zaczyna się dusić. - To jest tak, jak z ofiarami wyciąganymi z płonącego auta. Teoretycznie nie powinno się ich ruszać, ale to jest siła wyższa - tłumaczy nam Jamróg. Cegielski chce się spotkać z producentem Z problemu zdaje sobie sprawę Krzysztof Cegielski. Szef stowarzyszenia zawodników Metanol wielokrotnie bił na alarm i postulował pracę nad bandą, która byłaby zakotwiczona w podłożu tak, by nie miała prawa się podnieść po uderzeniu motocykla. 11 września w Krakowie firma ze Świętochłowic ma montować dmuchaną bandę na żużlowym stadionie Wandy. Cegielski chce się spotkać z przedstawicielami producenta i podyskutować, jak można by usprawnić bandę. - Nie wiem, czy uda nam się szybko znaleźć złoty środek. Taką bandę zamocowaną w podłożu trzeba przetestować. Trzeba sprawdzić, jak się zachowuje motocykl, kiedy się od takiej bandy odbije - komentuje Cegielski.