Australijczyk, który wcześniej nie występował w polskiej Ekstralidze, zanotował znakomity sezon. Sympatyczny "Kangur" wykręcił średnią niemal 10 punktów w meczu. Tak udanego debiutanckiego sezonu nie spodziewali się ani włodarze znad Wisłoka, ani sam zawodnik. Teraz jego notowania na żużlowym rynku znacznie wzrosną, bo zainteresowani usługami skutecznego Australijczyka będą prezesi wielu drużyn. O ocenę tegorocznych występów oraz plany na przyszłość zapytaliśmy samego Daveya Watta. Te rok był dla ciebie niezwykle udany. Jesteś z niego w pełni zadowolony? Jestem zadowolony z mojego pierwszego sezonu w Ekstralidze. To było dla mnie coś nowego, a więc również trudnego. Poznawałem dopiero polskie tory. Nauczyłem się siedmiu z nich i teraz liczę na to, że w przyszłym roku będę już skuteczniejszym zawodnikiem. Doświadczenie zdobyte w ostatnim czasie powinno zaprocentować i kolejne lata mogą być jeszcze obfitsze... Czekam już na przyszłoroczne rozgrywki, bo mam nadzieję, iż dalej będę tu jeździł. Jestem na to gotowy i bardzo tego chcę. Pokochałem polską ligę. Świetnie jest tu występować. Publiczność, jaka gromadzi się na stadionach jest niesamowita. To naprawdę coś fantastycznego. Jak sam przyznajesz, dopiero poznawałeś obiekty żużlowe w Polsce. Który najbardziej przypadł ci do gustu? Najlepiej rzecz jasna ściga mi się u nas, czyli w Rzeszowie. Drugim ulubionym torem jest z pewnością Leszno. To jest znakomity stadion. Można tu walczyć przez cały dystans. Zawody, które tu są rozgrywane dają wiele satysfakcji, bo pozwalają na ciekawe wyścigi. W tym roku broniłeś barw Marmy Rzeszów. Gdzie zobaczymy cię w następnym sezonie? Jeszcze nie jest do końca pewne, że w kolejnym sezonie też będę startował w Rzeszowie. Przyznaję jednak, iż chciałbym, by tak to właśnie wyglądało. Dobrze czuję się w Rzeszowie, jestem zadowolony ze współpracy z klubem. Nie sądzę bym znalazł się gdzieś indziej. Jeżeli chodzi o mnie, to chciałbym jeździć dalej dla Marmy. Znaleźliście się w najlepszej czwórce ekstraligowych drużyn. Szkoda, że nie udało się awansować do finału, w którym znalazła się Unia Leszno... Dla mnie samego mecz w Lesznie był właściwie naprawdę udany. Jedynym mankamentem był ten pechowy defekt, jaki zdarzył się w jednym ze startów. To była bardzo trudna potyczka i trzeba było włożyć w nią dużo siły. Leszno posiada silną drużynę. Jestem szczęśliwy, że zdobyłem 11 punktów, choć chciałbym oczywiście więcej. O brąz walczyć będziecie a Atlasem Wrocław. Pokonacie złotych medalistów DMP sprzed roku? Jeżeli teraz do naszego składu powróci Nicki Pedersen to wszystko w pojedynkach z Atlasem Wrocław powinno być dobrze. Na pewno będzie jednak bardzo trudno. Rozmawiał: Konrad Chudziński