Kuberą zachwyca się już tak naprawdę całe środowisko. 24-letni zawodnik jest kimś, kogo w elitarnym cyklu GP bardzo brakuje. Oczywiście zapewne jego awans i tak jest kwestią czasu, ale już teraz mógłby wnieść do batalii o mistrzostwo świata naprawdę sporo kolorytu. Udowodnił to chociażby dwa lata temu, kiedy to jeździł z dziką kartą podczas turniejów w Lublinie. Stał tam na podium i był jednym z najlepszych. - Trzeba mieć go na oku. Wkrótce będzie w GP i powalczy o czołowe miejsca - napisał kilka godzin temu Darcy Ward w mediach społecznościowych. Australijczyk pewnie gdyby nie fatalny upadek sprzed ośmiu lat, byłby teraz jednym z głównych rywali Kubery, który coraz mocniej i odważniej wdziera się do ścisłej światowej czołówki. Jeśli nie wejdzie bezpośrednio w tym roku, prawdopodobnie i tak dostanie stałą dziką kartę. W Stralsund zachwycił. Tak jeździ przyszły mistrz? Podczas finału DME, który w sobotę rozegrano w niemieckim Stralsund, Dominik Kubera był jednym z absolutnie najlepszych żużlowców. Pokazał, że w zasadzie jest już pewniakiem porównywalnym do Bartosza Zmarzlika, w kadrze i ogólnie zawodach dużego kalibru ma już naprawdę dużą stabilizację. Niemieccy kibice byli pod wielkim wrażeniem Kubery i mówili o nim w podobnym tonie, co Ward. A już za trzy tygodnie Dominik będzie miał kolejną okazję do sprawdzenia się w gronie uczestników mistrzostw świata, bo pojedzie z dziką kartą podczas Grand Prix w Warszawie. Był naturalnym kandydatem, bo choć Hampel, Kołodziej czy Woryna z pewnością też by sobie poradzili, to Kubera w przekroju ostatnich miesięcy zasłużył na nominację zdecydowanie najbardziej. Niektórzy mówią, że on te zawody będzie w stanie wygrać.