Max Fricke był jednym z najgorętszych nazwisk na żużlowym rynku transferowym. O jego przyszłości wiele mówiono i pisano w ostatnich tygodniach. Na przestrzeni czasu wydawało się, że może opuścić ZOOleszcz GKM Grudziądz. Początkowo interesował się nim Apator Toruń. Później do gry weszła Betard Sparta Wrocław. Z naszych informacji wynika, że do porozumienia było naprawdę blisko. W sprawę tego transferu miał zaangażować się nawet sponsor zawodnika - firma Betard. Wszystko jednak na nic. Żużel. Max Fricke zostaje w Grudziądzu Całej zawierusze w spokoju przyglądali się działacze GKM-u, którzy pracowali nad tym, aby przekonać swojego lidera do pozostania. Wiemy, że podstawowy warunek związany był z utrzymaniem drużyny w lidze. Ten został spełniony właśnie w niedzielę. Tylko w przypadkiu spadku Fricke mógłby zdecydować się na transfer do innego klubu. Informowaliśmy już, że Australijczyk kuszony był gigantyczną kasą we Wrocławiu. Za podpis pod kontraktem mógł otrzymać aż 1,2 miliona złotych. Stawka za punkt miała wynosić 12 tys. złotych. Do tego dochodziła oczywiście umowa z firmą Betard. Na takie warunki w Grudziądzu Fricke nie mógł liczyć. Jednak GKM też miał swoje silne argumenty. Kontrakt na poziomie 1,1 miliona złotych i 11 tys. złotych za punkt to ciągle świetne warunki. Poza wszystkim w Grudziądzu Fricke jest gwiazdą numer jeden. Drużyna się rozwija i w tym roku awansowała już do play-offów. To oznacza dodatkowe mecze i ekstra zarobek. Za rok też będzie więcej meczów niż tylko 14. To efekt wprowadzenia nowego systemu rozgrywek, w którym po rundzie zasadniczej tabela będzie dzielona na pół i toczyć się będzie rywalizacja o spadek i medale. Fricke swoje mecze więc dostanie i będzie miał szanse podnieść z toru bardzo duże pieniądze. Przy zdobytych 180 punktach w sezonie zarobi nawet ponad 3 miliony złotych.