Przepychanki, targi, rozmowy za zamkniętymi drzwiami. W Krośnie było wszystko z wyjątkiem żużla. Mieliśmy poznać mistrza Polski, a znów dowiedzieliśmy się czegoś o nas samych. Jesteśmy mistrzami świata w prężeniu muskułów. Podejście "ja wam pokażę" zepsuło wszystko to, co osiągnęliśmy w sobotę. Zawodnicy głupio się tłumaczyli, ale to nie ich wina Organizatorzy myśleli, że jak wyjdą na zgliszcza i powiedzą: zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, to będzie dobrze. Nie było jednak dobrze. Wielu kibiców przemierzyło setki kilometrów, by zobaczyć w Krośnie finał IMP. W zamian dostali wątpliwej jakości spektakl i próbę przerzucania odpowiedzialności na zawodników. Też bym się wściekł na ich miejscu. Dotąd nie zająłem jasnego stanowiska, ale muszę powiedzieć wprost, że zawodnicy są tutaj najmniej winni (a może po prostu niewinni). Wiem, głupio argumentowali swoją odmowę, ale tak to jest, jak do rozmowy wkradają się emocje. W takich chwilach każdemu może się wymsknąć coś głupiego. Pamiętacie mecz Wilków ze Stalą? Może i w Krośnie można było od biedy jechać, ale już raz to przerabialiśmy. Pamiętacie mecz Cellfast Wilki - ebut.pl Stal Gorzów? Więcej pytań nie mam. Ze skandalu w Krośnie tłumaczyli się przed kamerami Canal+ przewodniczący jury Zbigniew Fiałkowski i prezes Wilków Grzegorz Leśniak. Wilki miały szykować się na IMP według procedury meczu zagrożonego, ale w środę zbronowano tor, więc reporter Canal+ próbował ustalić, czy doszło do naruszenia reguł. Nawet jeśli "toromistrz chciał poprawić tor", jak to powiedział prezes. Prezes wyznał, że toromistrz był w kontakcie z panem Fiałkowski, że wszystko zrobiono tak, jak każe regulamin. Pan przewodniczący tego nie komentował, więc można założyć, że tak było. Choć w PZM twierdzą oczywiście inaczej. Miał przyjechać, zobaczyć i odwołać Zostawmy jednak to bronowanie, bo tak naprawdę w czwartek można było, to wszystko odwołać i nie robić całej tej szopki. Tak robi PGE Ekstraliga, której zdarza się odwoływać mecze z wyprzedzeniem (na podstawie prognoz), byłe potem nie mieć gorszących scen w telewizji. Przewodniczący Fiałkowski uparł się jednak, że on ten tor zrobi i nawet, tak mówią, sam jeździł walcem i polewaczką. Rozumiem upór, determinację, chęć pokazania, że się uda, ale nie tędy droga. Walec nigdy nie będzie "białym koniem", na którym można triumfalnie wjechać i powiedzieć: dałem radę. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że odpowiedzialny za projekt "tor na IMP w Krośnie" powinien był w czwartek przejść po torze i powiedzieć krótko: odwołujemy. Zwłaszcza mając w pamięci, to co działo się przed ligowym meczem ze Stalą, gdzie kilka dni wytężonych prac nie pomogło w uniknięciu skandalu. Jak się rządzi, to trzeba umieć podejmować decyzje. Często trudne, często niezgodne z naszym światopoglądem, ale tak to już jest. Bo teraz jest, co jest. Zatruliśmy to nasze złoto w sposób mistrzowski.