Fredrik Lindgren ma 38 lat. 40-stka zagląda mu między oczy, ale to nie przeszkadza mu w rozwoju swojej kariery. Szwed w niedawno zakończonym sezonie został wicemistrzem świata na żużlu. Przegrał tylko z Bartoszem Zmarzlikiem. Do tego dołożył złoty medal i Drużynowe Mistrzostwo Polski z Platinum Motorem Lublin. Tak dobrego roku nie mógł sobie wymarzyć. Tym bardziej, że jeszcze nie tak dawno walczył ze swoim zdrowiem i musiał mierzyć się z falą hejtu. Pokonał COVID-a i depresję Rok 2022 był bardzo trudny dla reprezentanta Szwecji. Lindgren miał ze wszystkim pod górkę. O ile w cyklu Grand Prix szło mu nie najgorzej, o tyle słabo spisywał się w lidze polskiej. Wtedy jeździł dla Włókniarza Częstochowa. Jako uczestnik mistrzostw świata miał być koniem pociągowym drużyny, ale nie wypełniał oczekiwań. Kibice nierzadko na niego gwizdali i mieli go dość. Niektórzy odliczali dni, kiedy opuści klub spod Jasnej Góry. W zasadzie jasne było, że Lindgren nie ma przyszłości w Częstochowie i będzie musiał szukać sobie nowego pracodawcy. W tamtym czasie Fredrik miał jednak poważne problemy zdrowotne. Walczył z następstwami po przebytym koronawirusie. - Miałem problem z oddychaniem. Nie mogłem złapać powietrza. To bolesne doświadczenie pod względem fizycznym i psychicznym - mówił nieco ponad rok temu na łamach szwedzkiej prasy zawodnik. Lindgren ostatecznie pokonał powikłania, ale musiał radzić sobie także z innym - równie poważnym - schorzeniem, jakim była depresja. - Musiałem zrobić sobie przerwę od jazdy. Namówiła mnie do tego moja żona - mówił żużlowiec wspominając Carolinę Jonasdotter. Jego partnerka życiowa jest również jego menedżerem i towarzyszy mu podczas najważniejszych zawodów. Tak też się poznali. Połączył ich sport. Jest specjalistą od awansów, a nie ma stałej pracy. Już dwa razy kończył karierę U boku polskiej gwiazdy odzyskał blask Kiedy wydawało się, że Lindgren najlepsze lata ma już za sobą i nic wielkiego w żużlu nie osiągnie, wtedy przyszedł rzeczony sezon 2023. Szwed zmienił barwy klubowe w polskiej lidze. Przeniósł się do Motoru Lublin, gdzie zaliczył renesans formy. Zmiana wyszła mu na dobre. Nie dość, że zdobył złoto w PGE Ekstralidze, to na dodatek poprawił indywidualne statystki. W sezonie 2022 zdobył z bonusami łącznie 172 punktów, a w ostatnich rozgrywkach 199. Różnica widoczna gołym okiem. Co ciekawe, w Lublinie spotkał swojego największego rywala w cyklu Grand Prix. Chodzi o Bartosza Zmarzlika, z którym toczył do ostatniej rundy batalię o złoty medal. To jednak Szwedowi wyszło na dobre, bo dawny blask odzyskał startując i trenując właśnie z Polakiem. Obaj przyznają zresztą, że nie było między nimi złej krwi. W mistrzostwach świata ze sobą walczyli, ale w lidze zapominali o tym i dogadywali się co najmniej dobrze. Swoją drogą apetyty Lindgrena na tym się nie kończy. Szwed ciągle marzy o zdobyciu mistrzostwa świata i chce podjąć rękawice już w przyszłym roku. To z pewnością będzie jeden z najpoważniejszych rywali Zmarzlika. Czy stać go na odbicie tytułu? Czas pokaże. On już do nich nie wróci. To najgorsza decyzja w jego karierze?