- 163 dni, 1700 kilometrów. Tyle dzieliło od siebie dwa wydarzenia roku 2013, które zmieniły moje życie - opisywał na stronach swojej autobiografii Woffinden. O ile dość łatwo wytypować, że jednym z nich jest zdobycie pierwszego w swojej karierze tytułu Indywidualnego Mistrza Świata, o tyle drugie wydarzenie trudniej zidentyfikować. Z pomocą przychodzi sam żużlowiec. - W czwartek, 23 kwietnia, byłem w restauracji Nando’s w Nottingham na mojej pierwszej randce z Faye Cupitt. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ta cudowna dziewczyna po drugiej stronie stolika, która następnego dnia skończyła 18 lat, zostanie moją żoną - wspomina Woffinden w "Bez hamulców". - Wyczaiłem Faye na Instagramie tydzień wcześniej. Od razu niesamowicie mi się spodobała. Napisałem do niej, gadka szmatka przez kilka dni, aż wreszcie umówiliśmy się na randkę - wspominał żużlowiec. Na łamach swojej autobiografii, współtworzonej z brytyjskim dziennikarzem, Peterem Oaksem, Woffinden pokusił się też o ocenę swojej żony w skali od zera do dziesięciu. - Faye ma u mnie absolutnie dziesięć punktów! - czytamy w książce. Woffinden nie tylko lekkoduchem Choć Woffindena zawsze klasyfikowano jako lekkoducha, lubiącego się bawić, w relacji z ówczesną dziewczyną, a dziś żoną, dał się poznać jako romantyk. - Odkąd złapałem "Faye" na Instagramie, skrupulatnie zapiosywałem sobie przebieg wszystkich naszych wspólnie spędzonych dni. Powstałą z tego swego rodzaju kronika naszego związku, która przypomina nam, jak rozwijała się ta znajomość, podczas gdy ja goniłem za medalem. Jak Faye po raz pierwszy widziała mnie w akcji na Grand Prix w Cardiff. Nasze pierwsze wspólne wakacje. Jej obecność, gdy odbierałem złoty medal, i wspólne świętowanie w Las Vegas na przyjęciu Monster Energy - wspomina. W swojej biografii Woffinden opisuje też, jaki wpływ ma na niego partnerka. - Rzadko czuję napięcie przed zawodami, a odkąd Faye jest przy mnie - prawie nigdy. Jej sposób bycia mnie wycisza. Zawsze znajdzie sposób, żeby poprawić mi humor, kiedy jestem w kiepskim nastroju, chociaż tak czy siak przeważnie mam luz - analizuje. Rok 2013 był dla Woffindena naprawdę wyjątkowy. - Można powiedzieć, że prowadziłem wtedy kampanię na dwóch frontach: o podbój Grand Prix oraz serca Faye - wspomina żużlowiec. Co najważniejsze, zarówno na pierwszym, jak i na drugim froncie Brytyjczyk zdołał zwyciężyć.