Kamil Hynek, Interia.pl: Już oficjalnie zostałeś przedstawiony jako nowy zawodnik klubu z Grudziądza. Czym skusił cię GKM? - Główny powód, to jazda w PGE Ekstralidze. Będę mógł za jednym zamachem spełnić marzenie i zrobić kolejny krok do przodu w swojej karierze. Do elity zaprowadziła mnie tytaniczna praca wykonana w ostatnich latach. Nie mogę się już doczekać, kiedy skonfrontuję swoje umiejętności z najlepszymi. Przeprowadzka nie będzie daleka. Z Bydgoszczy, gdzie ostatnio jeździłeś i się jakiś czas temu osiedliłeś - do Grudziądza masz przysłowiowy rzut kamieniem. - Następnej przeprowadzki jednak nie planuję (śmiech). Lubię Bydgoszcz, świetnie mi się tam mieszka. Faktycznie, z warsztatu na stadion nowego klubu będę miał całkiem blisko. To duży plus, bo będzie możliwość częstego trenowania na domowym torze. Zdradź trochę kulis, GKM był najbardziej konkretny, czy tych ofert z PGE Ekstraligi nie było aż tak dużo żeby wybrzydzać? - Po dwóch całkiem dobrych sezonach, mój manager nie mógł narzekać na brak telefonów. Ale dobrze to ująłeś, GKM był bardzo zdeterminowany. Działacze mieli przygotowany czytelny plan na mnie i moją rolę w zespole. Tor w Grudziądzu powinien ci pasować. Dostrzegasz w nim jakieś podobieństwa z obiektem w Bydgoszczy? - Ciężko stwierdzić. Na pewno geometria jest diametralnie różna. Nastawiam się, że poświęcę trochę czasu zanim odnajdę właściwą szybkość w silnikach i motocyklach. O słynnym dębie na drugim łuku słyszałeś, podobno lubi przyciągać zawodników na zewnętrzną? - Słyszałem (śmiech). Nie przejmuję się nim. Skupię się na torze, nawierzchni, a nie przyrodzie. Jesteś idealnym przykładem, że nie ma rzeczy niemożliwych. W dwa sezony przeszedłeś drogę z 2. LŻ do PGE Ekstraligi. - Na tak postawione pytanie zawsze odpowiadam, że nie ma rzeczy niemożliwych i jestem żywym dowodem na to, że po kroku w tył istnieje szansa na zrobienie od razu dwóch do przodu. Kiedy ci nie szło i wpadłeś w dołek formy, poczyniłeś jakieś zmiany? - Nie wprowadzałem żadnych korekt w teamie. On został ten sam. Dużo przeszliśmy razem. Usiedliśmy wspólnie, wyciągnęliśmy wnioski i podjęliśmy pewne kroki. Zmieniłem nieco przygotowania do sezonu, oddajemy nasze silniki w ręce najlepszych tunerów na świecie. Mam większą świadomość, jakich jednostek potrzebuję. Pewnie chciałbyś pójść śladem wujka - Artioma Łaguty. On w GKM-ie był liderem, a z Grudziądza odchodził mając już status lidera i gwiazdy. - Owszem, wziąłbym w ciemno taki scenariusz. Będę robił co w mojej mocy żeby przynajmniej zbliżyć się do jego wyników. Jakie masz relacje z Jerzym Kanclerzem? Prezes Abramczyk Polonii wylał w mediach żale, że wystawiłeś klub z Bydgoszczy do wiatru. - W moim odczuciu normalne. Przywitamy się, pogadamy. Czytałem, że prezes miał jakieś pretensje, ale to już przeszłość. Nie zamierzam do tego wracać. Czyli nie spaliłeś mostów w Bydgoszczy? - Oczywiście, że nie. Przyjechałem na pożegnanie sezonu, podziękowaliśmy sobie z prezesem i pożyczyliśmy powodzenia. Gdyby nie wyszedł "romans" z PGE Ekstraligą, zostałbyś w Polonii? - Jasne, to świetny klub, ze znakomitymi, oddanymi drużynie kibicami. Bardzo zżyłem się z tym środowiskiem i gdybym został na poziomie eWinner 1. Ligi chciałbym dalej reprezentować Polonię. Jesteś drogim zawodnikiem? Krążyły opinie, że dość mocno się ceniłeś w okresie transferowym. - Żeby wskoczyć na wysoki poziom i korzystać z najlepszego sprzętu trzeba wydawać mnóstwo środków. Ja nie szczędzę grosza na inwestycje. Jak oceniasz nowy zespół GKM-u z tobą i Frederikiem Jakobsenem w składzie, jako nowymi twarzami? - Oglądałem mecze GKM-u i zauważyłem, że w końcówce sezonu zawodnicy wreszcie znaleźli właściwie ustawienia. Jak tego nie wypuścimy, to może być naprawdę ciekawie. W Grudziądzu spotkasz starego-dobrego znajomego, trenera Janusza Ślączkę. Jaką rolę odegrał w sprowadzeniu twojej osoby do GKM-u? Znacie się z Krosna. - Znam trenera bardzo dobrze. Zawsze jest pomocny w rozwiązaniu problemów. Odjechaliśmy super sezon w Krośnie. Cieszę ze będzie prowadził nasz zespół.