Liderująca w tabeli PGE Ekstraligi Sparta doskonale rozpoczęła mecz. Po sześciu wyścigach wrocławianie prowadzili aż czternastoma punktami. W drugiej fazie meczu zaliczka trochę stopniała (48:42). - Wydaje mi się, że kontrolowaliśmy to spotkanie. Od początku mieliśmy prędkość w motocyklach i przewaga była dosyć bezpieczna. Drużyna bardzo dobrze się zaprezentowała - mówił Janowski po zawodach. Janowski: Zabrakło... wszystkiego Był to trzeci mecz wyjazdowy Sparty w tym sezonie i drugi, w którym Janowski wyraźnie zawiódł. W Grudziądzu żużlowiec zdobył tylko 5 punktów, a na tor wyjechał w czterech wyścigach. Przez lata startów na żużlu przyzwyczaił do skuteczniejszej jazdy. - Zabrakło... wszystkiego - stwierdził. Kapitan zespołu z Wrocławia jeszcze słabiej zaprezentował się na początku sezonu w Toruniu, gdzie na jego koncie były zaledwie 2 punkty. Wtedy w swoim pierwszym biegu wjechał w taśmę, co mogło być jakimś usprawiedliwieniem.- Moja indywidualna postawa troszeczkę przygasza radość, która powinna ze mnie kipieć. Chociaż i tak kipi. Bardzo się cieszę, że drużynowo tak dobrze sobie radzimy, jednak chciałbym do tej drużyny dorzucić parę punktów więcej. Każdy z nas ma świadomość tego, że musimy w jak najlepszej formie wejść do play-off i robić wszystko, żeby była ona na wysokim poziomie. Wtedy zacznie się poważniejsze ściganie - zaznaczył kapitan Sparty. Kłopoty Janowskiego z prądami Wrocławianie przypieczętowali zwycięstwo w wyścigu czternastym. Mogli to zrobić już w trzynastym, ale wtedy problemy sprzętowe miał Janowski. Uczestnik cyklu Grand Prix (po dwóch rundach jest dwunasty w klasyfikacji) tuż po starcie niemal się zatrzymał. - Wydaje nam się, że były to problemy z prądami w motocyklu, ponieważ po trzech metrach po prostu zgasł. Później znowu wszedł na obroty. Prądy przede wszystkim były nierówne. Złośliwość rzeczy martwych - wyjaśnił sytuację.W ostatnich latach dla Janowskiego nie ma straconych pozycji. Żużlowiec potrafi na dystansie przedostać się nawet z czwartej na pierwszą pozycję. Kiedyś w Grudziądzu wyprzedzało się łatwiej. - Wydaje mi się, że po prostu byłem zbyt wolny. Chociaż w momentach, kiedy byłem szybszy, to faktycznie ciężej się wyprzedzało. Nawierzchnia jest delikatnie cięższa, wcześniej obsypywało się zdecydowanie mniej lub obsypywał się pyłeczek, który mogliśmy złapać. Teraz tej nawierzchni jest troszeczkę więcej i ona ewidentnie hamuje, jeżeli dostaniemy ją od kolegi z przodu - podsumował.