Ten obrazek wszyscy już dobrze znamy. Nawet krótko jeżdżący junior podczas zawodów młodzieżowych ma wokół siebie kilka osób, które odpowiadają za jego sprzęt. Jeśli nie kilka, to zawsze ma minimum jedną. Nie wspominamy tu już nawet o zawodnikach ze światowej czołówki, bo ci to już jeżdżące przedsiębiorstwa, czasami oprócz mechaników żużlowiec ma psychologa, doradcę, dietetyka czy analityka. Wydawałoby się, że w obecnych czasach jakakolwiek poważna kariera bez prywatnego mechanika nie jest możliwa. Sytuacje, w których ktoś ma na głowie sprzęt i jednocześnie jazdę zdarzają się co prawda podczas słabszych zawodów za granicą, ale w Polsce to nie do pomyślenia. Tym bardziej szokuje przypadek Bena Cooka z Unii Leszno. Podczas piątkowej transmisji z Lublina dowiedzieliśmy się na jego temat ciekawych rzeczy. Szok. Nowa gwiazda ligi nie ma nawet mechanika Ben Cook odkąd wszedł z przytupem do PGE Ekstraligi, nie zaliczył żadnego słabego wystepu. Nawet w Lublinie na torze hegemona ligi wygrał dwa biegi i pokonał wielkie gwiazdy na ich domowym obiekcie. Legitymuje się średnią 1,719 i jest objawieniem rozgrywek. Reporterka Eleven Sports przekazała, że Cook nie ma na stałe swojego mechanika i korzysta z pomocy tych, którzy chcą mu jej udzielić. W Lublinie pomagał mu na przykład junior, Kuba Wojtyńka. Cook nie narzeka, wyjeżdża na tor i robi swoje. Choć oficjalnie tego jeszcze nie wiemy, Cook na 95 procent zostanie w Lesznie, niezależnie od losów tej drużyny. Na ten moment bardzo realny jest spadek do Speedway 2. Ekstraligi, ale wszystko jeszcze może się odkręcić. Gdyby Cook miał jeździć na niższym poziomie, to mając na uwadze jego występy w PGE Ekstralidze, spokojnie może przekroczyć dwa punkty na bieg. Ben ma 27 lat i błyskawicznie wszedł do najlepszej ligi świata, więc bardzo możliwe że ma jeszcze duże rezerwy.