Kibice w Grudziądzu od kilku dni zastanawiają się, jak można zadłużyć klub na 4 miliony złotych, bo to ich zdaniem wynika z medialnych doniesień o stracie spółki GKM. Prezes GKM-u łapie się za głowę Prezes klubu Marcin Murawski też łapie się za głowę, bo jak nam wyjaśnia, nie ma żadnego długu, a sytuacja finansowa GKM-u jest pod kontrolą. - Strata to nie dług - mówi Murawski. - Strata wynika ze specyficznego dofinansowania przez miasto. Jesteśmy spółką miejską, która wsparcie dostaje nie w formie dotacji, lecz dokapitalizowania. Rok temu były 4 miliony dokapitalizowania z miasta, co w papierach daje stratę. Musielibyśmy jako spółka wypracować 4 miliony zysku, żeby tej straty nie było. Klub pełni jednak funkcję rozrywkową i nie jest w stanie wypracować takiego zysku. Może Real z Barceloną mają zyski, ale zasadniczo każdy klub ma straty - przekonuje prezes klubu z Grudziądza. Ten rodzaj straty nie ma wpływu na działalność GKM-u Grudziądz Prezes Murawski zaznacza, że strata zanotowana w papierach na nic się nie przekłada. Z zawodnikami klub jest rozliczony co do złotówki. Nie ma żadnych zaległych, ani bieżących zaległości. Gdyby miasto przekazywało dotację, to GKM najpewniej nie wykazywałby w papierach żadnej straty. Miasto nie może jednak przekazywać dotacji na spółkę, która jest niemal w 100 procentach jego własnością. - Prawnicy wiele razy to analizowali i wyszło, że dokapitalizowanie jest jedyną możliwą formą wsparcia - komentuje Murawski. Kapitał spółki GKM sięgnie 30 milionów Dokapitalizowanie spółki GKM odbywa się co rok. W tym klub również otrzyma około 4 milionów w tejże formie. Kapitał spółki wynosi obecnie 27 milionów, a kolejne dokapitalizowanie sprawi, że sięgnie 30 milionów. Nie będzie to jednak znaczyło, że GKM jest na dnie. Swoją drogą, to w innym klubie Ekstraligi mamy mechanizm, gdzie właściciel udziela spółce pożyczek. Tam też są bardzo poważne kwoty, ale zespół ma się dobrze i nikt nie pisze o bankructwie.