Kasprzak będzie rywalizował na Wyspach po czterech sezonach przerwy. Ostatni raz kibice w Wielkiej Brytanii mogli oglądać go w sezonie 2018, gdy ścigał się dla zespołu Rye House Rockets. Sezonu nie udało mu się dokończyć, bo w jego trakcie drużyna z Hoddesdon została wycofana z rozgrywek ze względu na problemy finansowe klubu. Krzysztof Kasprzak wraca na Wyspy w barwach King’s Lynn Stars Teraz Krzysztof Kasprzak wraca do startów w Wielkiej Brytanii w barwach King’s Lynn Stars, które zabiegało o Polaka od bardzo dawna. - Z Krzysztofem rozmawialiśmy od około półtora roku. Pierwszy kontakt nawiązaliśmy, gdy przejąłem klub i nie byliśmy daleko od dopięcia tematu, ale wówczas (Kasprzak - dop. red.) wybrał Szwecję, więc nie mógł jeździć w Wielkiej Brytanii - mówi na łamach tygodnika Speedway Star Alex Brady, szef klubu z King’s Lynn, nawiązując do obowiązującego do niedawna limitu dwóch lig zagranicznych dla zawodników startujących w PGE Ekstralidze. Z brytyjskiego punktu widzenia powrót Kasprzaka to hit transferowy. Ściągnięcie zawodnika tak uznanego, po tylu latach rozłąki z Wyspami, w takim wieku i, ze względu na Brexit, chcącego przejść wszystkie procedury związane z uzyskaniem pozwolenia na pracę, to naprawdę nie lada wyczyn. Pomimo tego, szef ośrodka nie jest pewny odbioru tego ruchu. - Jestem świadom tego, że reakcje będą różne, bo jest on trochę zagadką. Głęboko jednak wierzę, że gdy jest w formie, jest jednym z najszybszych zawodników na świecie - dodał Brady. Szefowi zespołu z King’s Lynn można pozazdrościć odwagi i optymizmu. Kasprzak jest bardzo zdeterminowany Krzysztof Kasprzak od kilku lat prezentuje bardzo nierówny poziom i wiele brakuje mu do Kasprzaka z 2014 roku, który zdobył srebrny medal IMŚ. W Polsce żużlowiec bardziej kojarzy się z filmikami przedstawiającymi rapującego zawodnika, które wyciekły kilka lat temu, niż z bardzo dobrymi występami, których w CV żużlowca przecież nie brakuje. Są jednak ku temu powody. Ostatni raz Kasprzak na bardzo dobrym poziomie punktował w 2018 roku - był wówczas siódmym najskuteczniejszym zawodnikiem PGE Ekstraligi. Od tamtego momentu nie potrafi wrócić do dobrej dyspozycji. Teraz żużlowiec wydaje się być bardzo zmotywowany, żeby w ostatnich latach kariery pokazać, że wciąż potrafi ścigać się na wysokim poziomie. - Podpisał tu kontrakt po to, żeby wygrać ligę. Żeby tu się znaleźć, musi wydać najpierw pięciocyfrową kwotę, więc kosztuje go to bardzo dużo pieniędzy. Nie podpisał tu umowy, żeby być wabikiem na kibiców albo żeby zjeżdżać na murawę po drugim kółku, gdy nie jest z przodu. Jest zdeterminowany, żeby tu wygrać - podsumował Alex Brady w rozmowie ze Speedway Starem. Zobacz także: Zrobili z niego pośmiewisko. O tym nie pomyśleli Dotknęła go wielka tragedia, ale pozostaje na stanowisku Kiedyś "pseudosport". Dziś biznes wart dziesiątki milionów