W większości dyscyplin największa walka jest o gwiazdy, zawodników prezentujących światową klasę. Im daje się potężne pieniądze, to nich trwa walka pomiędzy klubami. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których walczy się o kogoś niebędącego jeszcze wielką, światową gwiazdą, ale młodym zawodnikiem, na tyle utalentowanym, że warto zapłacić za niego spore pieniądze. Inaczej jest jednak w żużlu, w którym to całkiem niedawno pół zimy pasjonowaliśmy się walką o braci Curzytków, a w trakcie minionego okresu transferowego trwała zażarta walka o Bartłomieja Kowalskiego. O ile Michał Curzytek w momencie batalii o jego angaż był już zawodnikiem w miarę rozpoznawalnym, o tyle jego brata Bartosza do tamtej pory mało kto w ogóle widział na torze w akcji. Chłopak prezentował się jedynie w niektórych zawodach młodzieżowych i jakiejś furory w nich nie robił. Walka o braci, którzy de facto niczego konkretnego nie zaprezentowali, była jednym z hitów sezonu ogórkowego. Michał jeździ obecnie w Betard Sparcie Wrocław, prezentując się przyzwoicie. Bartosz jednak aż do teraz niespecjalnie potwierdził, że warto o niego walczyć. Drugoligowa gwiazda, w PGE Ekstralidze nie było dla niego miejsca Sagi z Bartłomiejem Kowalskim nie ma sensu przypominać, bo każdy kibic żużla doskonale pamięta, jak długo trwała walka o żużlowca, który był za słaby na to, by zmieścić się w sezonie 2021 w składzie Eltrox Włókniarza Częstochowa. Oczywiście, miał dużą konkurencję i to jest niepodważalne. Niemniej jeśli ktoś naprawdę dysponuje potencjałem, nie powinien mieć problemów z wywalczeniem miejsca w składzie. Kowalski szalał na torach drugoligowych, a przez 3,5 okrążenia podczas GP we Wrocławiu jechał przed Maciejem Janowskim i być może to tym zrobił sobie reklamę. Do rangi absurdu urasta to, że o uczestników cyklu Grand Prix taka walka się nie toczy. Wiadomo, że pozycja juniorska jest newralgiczna i mocny zawodnik potrafi bardzo wspomóc zespół, czasami zastępując nawet seniorów. W przypadku starszych żużlowców panuje zasada: "z tym nie wyszło, weźmiemy innego". Fakty są jednak takie, że prawdopodobnie tylko w żużlu może dojść do sytuacji, w której junior ze średnią niewiele ponad 1,000 na bieg, jest aż tak rozchwytywany w kolejnym okienku transferowym.