Maciej Fludziński szokuje. Jednak ten, kto zna jego specyficzne poczucie humoru, na pewno nie był zdziwiony, kiedy w mediach społecznościowych zobaczył ten filmik. Fludziński w masce tlenowej, na noszach, jest pakowany do karetki i wieziony na sygnale do szpitala. Fludziński kiedyś nagrał film, jak wychodzi z trumny Tatuażysta i przyjaciel żużlowych gwiazd mówił nam w wywiadzie o tym filmie. Wspomniał, że poprosił córkę o to nagranie. - Bo to był mój pierwszy raz - uzasadniał nietypową prośbę, dodając, że córka z żoną wezwały pogotowie i uratowały mu życie. On sam pewnie miałby z tym problem. Raz,, że był wtedy w fatalnym stanie, a dwa, że boi się fartucha. - Siedem miesięcy temu byłem jedną nogą ... - nie kończy Fludziński, ale wiadomo, o co mu chodzi. - Okazało się, że jeszcze nie ma miejsca w piekle dla grubego świrka. Na filmiku w masce tlenowej mówię: na skoczni narciarskiej też skakałem 19,5 metra. Skąd ta myśl wtedy? - czytamy we wpisie pod filmem, który kończy się podziękowaniem dla lekarzy i operatora kamery. - Pewnie wiele osób uzna, że trzeba mieć nierówno pod sufitem, żeby w obliczu śmierci, nagrywać taką relację i macie rację! Mam nierówno pod sufitem, ale taki już jestem - pisze pan Maciej. Fludziński po pierwszym ataku pandemii koronawirusa, kiedy jego studio tatuażu było przez kilka miesięcy zamknięte, też wrzucił do sieci pewien filmik. Najpierw jest zbliżenie na zamkniętą trumnę, a potem wieko się otwiera, a leżący w środku Fludziński otwiera oczy, mówiąc: czas brać się do roboty.