Betard Sparta Wrocław pokazała, że szkolenie bywa... nieopłacalne? Działacze mistrzów Polski pokazali, że dzięki dobremu skautingowi można skutecznie załatać dziury w szkoleniu, wcale nie wydać więcej, a sportowo na tym zyskać. W ostatnich latach wrocławianie mogli pochwalić się jedną z najmocniejszych par juniorskich w lidze. Przede wszystkim mowa o "kupionym" duecie Maksym Drabik - Gleb Czugunow. Pierwszy z nich trafił do klubu jeszcze będąc na dorobku, więc w Sparcie sporo się nauczył. Nie bez znaczenia były godziny spędzone na miejscowym torze, czy praca z trenerami. To wszystko się zgadza, jednak Maksym to zawodnik z zewnątrz. Zanim trafił do Wrocławia, był reprezentantem Włókniarza Częstochowa, Orła Łódź i ówczesnej Ostrovii.Drabik szybko zdradził swój wielki talent, więc Andrzej Rusko i Krystyna Kloc ze Sparty szybko ustawili się w kolejce po jego kontrakt. Wtedy też pokazali, jak potrafią być skuteczni. Namówili ojca zawodnika, aby przeniósł się z synem do Wrocławia i tak też się stało. Drabik miał na tamte czasy wysoki kontrakt, ale spłacił się na torze. Wspólnie z drużyną zdobył wiele trofeów. Przez lata był jednym z filarów.Kolejny przykład to naturalizowany Gleb Czugunow. Tutaj sytuacja jest nieco inna, bo "polski Rosjanin" został szybko zauważony przez Spartę, a wkład klubu w jego rozwój jest naprawdę duży. Nie zmienia się jednak to, że to również zawodnik, który do Wrocławia przyszedł dzięki sprawnym działaniom działaczy. Idąc dalej moglibyśmy tak wymieniać. Ostatnio do Sparty dołączyli bracia Curzytkowie, uznawani za wielkie talenty z Rzeszowa. Teraz jest Bartłomiej Kowalski, na którym klub pewnie znów zrobi dobry interes, choć zapłaci jak za bardzo dobrego seniora. Szkolenie idzie jak po grudzie, więc stawiają na transfery Oczywiście Sparta to tylko jeden z przykładów klubów, w których szkolenie idzie "tak sobie", więc chętnie rozglądają się na rynku za wzmocnieniami. W poprzednich sezonach z takiej taktyki słynęli w Grudziądzu, gdzie raz mniej a raz bardziej udolnie sięgali po zawodników z zewnątrz. Inna sprawa, że władze GKM-u po drodze postawiły sobie za cel szkolenie młodzieży. W tym celu zakontraktowano trenera Roberta Kościechy, który powoli wypuszcza pierwszych swoich podopiecznych. Wszyscy czekają na owoce jego pracy.Na grube zakupy młodzieżowców wybrał się swego czasu prezes wicemistrzów Polski Motoru Lublin. Najpierw, gdy jego zespół awansował do PGE Ekstraligi, ściągnął do siebie Wiktora Lamparta i Wiktora Trofimowa. Obaj uznawani byli za jednych z najlepszych młodzieżowców w kraju. Gdy drugi z nich skończył wiek juniora, rok temu dołożył do Lamparta Mateusza Cierniaka, o którego biły się niemal wszystkie kluby PGE Ekstraligi.Za swój skauting chwalony jest Michał Świącik z Eltrox Włókniarza. Działacz najpierw kilka lat temu wygrał walk o podpis Jakuba Miśkowiaka, a później dołożył do tego jeszcze Bartłomieja Kowalskiego. Za chwilę żużlowe tory podbijać mogą Franciszek Karczewski czy Kajetan Kupiec, których prezes namówił na dalszą karierę w Częstochowie. Podobną drogą idą w Toruniu, choć nieco mniej skutecznie. Po awansie do PGE Ekstraligi przed rokiem do drużyny dołączył zdolny Karol Żupiński z Wybrzeża Gdańsk, ale okazał się niewypałem, a klub w rezultacie nic na tym transferze nie zyskał. Zresztą w Toruniu tęsknią za latami, kiedy Apator uchodził za jeden z najlepiej szkolących klubów w całej Polsce. Fogo Unia Leszno też rozważała transfer Bartłomieja Kowalskiego Nawet w głowach prezesów byłych mistrzów Polski narodził się pomysł, aby powalczyć o Bartłomieja Kowalskiego. Szybko jednak upadł, bo w DNA tego klubu jest wpisane szkolenie młodzieży. Przekalkulowano, że kibicom taki ruch mógłby się nie spodobać, więc odstąpiono od pomysłu. Inna sprawa, że Unia jest najlepszym przykładem, który pokazuje, że jeśli cały proces szkolenia jest odpowiednio ułożony, zajmują się nim kompetentni ludzi, to efekty mogą być zabójcze. W Lesznie w ostatnich latach wychowali się m.in. Piotr Pawlicki, Tobiasz Musielak, Dominik Kubera czy Bartosz Smektała. Potrzeba było jednak sporo cierpliwości.W każdym razie widać gołym okiem, że kontraktowanie juniorów z zewnątrz, za dobrą kasę jest wielu klubom na rękę. To dużo bardziej wygodne i szybsze rozwiązanie. Trzeba tylko wykazać się sprytem i nosem. Tutaj najlepszym przykładem jest prezes Sparty Andrzej Rusko, który dał już nie jedną lekcję swoim kolegom - prezesom.