Bez głosu sprzeciwu i bez żadnej dyskusji prezesi klubów PGE Ekstraligi przegłosowali nową umowę telewizyjną z Canal+ na lata 2026-2028.Żaden z nich nie spodziewał się, że wciąż obowiązujący kontrakt dający wpływy na poziomie 60,5 miliona złotych rocznie (umowa wygasa z końcem 2025) da się jeszcze przebić. A jednak tak się stało. Bali się, że piłka pochłonie wszystkie pieniądze Władze Ekstraligi mogły się jeszcze wstrzymać z podpisywaniem nowej umowy, ale nie chciały tego robić. Za chwilę zacznie się bowiem ostra walka o prawa do piłkarskiej Ligi Mistrzów, ale i też Ligi Europy i Ligi Konferencji. UEFA ogłosiła przetarg na sezony 2024/25, 2025/26 i 2026/27 pod koniec stycznia. Żużlowi decydenci obawiali się, że jak stacje zajmą się piłką, to dla żużla nie zostanie już nic. Dzięki kontraktowi z Canal+ roczny wpływ do kasy PGE Ekstraligi wzrośnie z 60,5 na 71,5 miliona złotych. Już teraz wielu prezesów mówi, że żużel nawet nie potrzebuje aż tak wielkich pieniędzy, bo nie ma co z nimi zrobić. Kontrakt na lata 2022/25 (na 242 miliony) był i jest przejadany na kontrakty zawodników. Prezesi boją się, że z nową umową będzie tak samo. Dyskutowali, jak uratować kasę przed zawodnikami O ile nową umowę działacze przegłosowali w 20 minut, o tyle dyskusja na temat tego, jak uratować te pieniądze przed zawodnikami trwała o wiele dłużej. Nawet prezes mistrza Polski miał krzyczeć: przebiliśmy sufit. Oczywiście chodziło mu o płace. Tu nie ma jednak winnych, jak chodzi o samych działaczy. W żużlu jest deficyt dobrych zawodników i jeśli ktoś chce zbudować mocny skład, to zwyczajnie musi przepłacać, a korzystają na tym wyłącznie żużlowcy, których gaże w ciągu ostatniej dekady wzrosły czterokrotnie. Najlepsi kasują w tej chwili 3 miliony lub więcej. Jest kilka pomysłów, żaden nie ma większości Rozmowy prezesów przy okazji podpisania nowej umowy były ukierunkowane na to, żeby jakoś uratować ten nowy kontrakt przed zawodnikami. Padały pomysły, żeby przywrócić KSM (kalkulowana średnia meczowa), wprowadzić salary cap, zabrać zawodnikom kolejne miejsca reklamowe na strojach, ewentualnie zapożyczyć rozwiązanie z hiszpańskiej La Ligi i określić, jaki procent budżetu klub może przeznaczyć na kontrakty. Żadne decyzje na razie nie zapadły, bo każdy ma inną wizję. W każdym razie kluby mają o czym myśleć, bo jeśli teraz dostają z umowy telewizyjnej i tej ze sponsorem tytularnym około 6,5 miliona złotych, to od 2026 ta stawka będzie wynosiła minimum 7,5 miliona. Może być ona pomniejszona o milion złotych jeśli klub nie zdecyduje się wystawić drużyny w Ekstralidze U24, ale dotąd nikt tego nie zrobił. Ekstraligę U24 można objechać za 700-800 tysięcy złotych. Wielu tak robi, żeby wykroić dodatkową kasę na gwiazdy. Wracając do telewizyjnego kontraktu, to ten nowy na 214,5 miliona był możliwy dzięki temu, że do gry włączyło się Discovery i podbiło ofertę C+. Już teraz mówi się, że następny kontrakt, od 2029 roku, zostanie sprzedany do internetu. To jednak melodia przyszłości.