Piotr Świst to jeden z najlepszych polskich żużlowców lat 90-tych i początków XXI wieku. Wielu uważa, że gdyby nie potworny upadek w Austrii, osiągnąłby w żużlu o wiele więcej. A i tak osiągnął sporo. Ma mnóstwo medali różnego rodzaju imprez krajowych i międzynarodowych, stawał na podium zarówno w IMP, jak i w DMP. Świst to bezsprzecznie legenda żużla nie tylko w województwie lubuskim, choć to tam spędził zdecydowaną większość kariery. Jacek Dreczka zapytał Piotra Śwista o jeden z najciekawszych momentów w jego karierze, czyli przejście ze Stali Gorzów do Falubazu Zielona Góra. - Takie jest życie. Dają ofertę, to się idzie. To nie były jakieś wielkie kokosy finansowe. Zaproponował mi to jeden ze sponsorów, to zaakceptowałem propozycję. A ten tekst "100% Falubaz"? Powiedzieli mi, żebym krzyknął. No to krzyknąłem. To było podczas prezentacji drużyny. Już tego nie rozpamiętuję. Ja chciałem jeździć w Gorzowie, ale nie miałem możliwości. 50 złotych za punkt oferowali - wytłumaczył. Kiedyś chłodne relacje, teraz wielki respekt Oczywiście w przypadku rozmowy z Piotrem Świstem nie mogło zabraknąć także wątku Tomasza Golloba i jego przyjścia do Stali Gorzów. Obu panów w trakcie kariery łączyły często szorstkie relacje. - Moja reakcja? Żadna. Co ja miałem z tym zrobić? Pewne świętości zostały zakłócone, to oczywiste. Ale nie miałem niczego do powiedzenia. Przyszedł to przyszedł - w prosty, ale logiczny sposób opisał to wszystko Piotr Świst. Prowadzący próbował jeszcze ciągnąć wątek, ale były żużlowiec raczej go omijał. Dodajmy, że Piotr Świst był jednym z najdłużej jeżdżących w lidze polskich żużlowców. Starty zakończył jako blisko 50-latek. Nawet w ostatnim swoim sezonie potrafił wygrywać biegi ze znanymi i dużo młodszymi rywalami. Jak sam podkreślał, dla niego najważniejsze było mieć z tego wszystkiego radość. Jesienią po swoim ostatnim sezonie zorganizował turniej pożegnalny, na który przyjechało wiele gwiazd tego sportu.