Od sobotniego wieczora Stelmet Falubaz Zielona Góra drży o zdrowie Maxa Fricke. Gwiazda zespołu nabawiła się fatalnej kontuzji w Grand Prix i nie dokończyła zawodów. Kciuk Fricke wyglądał koszmarnie Osoby, które widziały, jak lekarze opatrują kciuk Fricke mówią o koszmarnym widoku. Skóra była zdarta aż do kości, było mnóstwo krwi. Zawodnik musiał jechać do szpitala, bo na miejscu nie dało się tego opanować. Kontuzja kciuka powoduje, że występ Fricke w finale eWinner 1. Ligi jest mocno zagrożony. Bo to nie jest taka prosta sprawa, żeby w kilka dni wyjść na prostą po takim czymś. Tomasz Gaszyński, menadżer Fricke, pytany przez nas o to, czy występ zawodnika w finale jest zagrożony, odpisał nam: - Może tak być. Musimy poczekać i zobaczymy, co powiedzą lekarze. Falubaz bez Fricke będzie miał duży problem Gaszyński jest raczej stonowaną osobą, zatem w jego ustach to brzmi groźnie. A Falubaz bez Fricke będzie miał duży kłopot z wygraniem drugiego finałowego meczu z Cellfast Wilkami. Zresztą tu trzeba wygrać 50:40, bo taki wynik da awans. Falubaz w razie absencji Fricke najpewniej skorzysta z przepisu o zastępstwie zawodnika, ale i tak stanie przed wielkim wyzwaniem. W składzie bez Fricke nie będzie miejsca na błędy pozostałych zawodników. Każdy będzie musiał pojechać na maksa. W sumie to Falubaz i tak ma szczęście w nieszczęściu, bo finał ligi był planowany na 18 września, ale wczoraj został przełożony z powodu fatalnych prognoz. Gdyby spotkanie odbyło się w pierwotnie planowanym terminie, to Fricke na pewno by nie pojechał. Za tydzień jest cień szansy. Czytaj także: Mamy umowę Lyagera z ROW-em. Tego chciał Duńczyk