Częstochowianie najprawdopodobniej drugi sezon z rzędu zakończą na fazie zasadniczej. Potrzebowaliby cudu, żeby awansować do najlepszej czwórki. Na trzy kolejki przed końcem zajmują 5. miejsce w ligowej tabeli i aby wyprzedzić kogokolwiek, musieliby nie tylko pokonać u siebie eWinner Apator i na wyjeździe ZOOLeszcz DPV Logistic GKM Grudziądz, ale też wygrać we Wrocławiu z Betard Spartą. Bez punktów przywiezionych ze Stadionu Olimpijskiemu pozostanie im tylko mieć nadzieję, że Motor Lublin nie przywiezie nawet bonusu z wyjazdów do Torunia lub Leszna. Taka sytuacja drużyny spod Jasnej Góry, to w sporej mierze "zasługa" Fredrika Lindgrena. Szwed miał razem z Leonem Madsenem ciągnąć zespół, a tymczasem na liście najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi ze średnią 1,655 pkt/bieg zajmuje ledwie 27. miejsce. Żużlowiec o dwóch twarzach W piątek i w niedzielę w Pradze, podczas inauguracji tegorocznego cyklu Grand Prix oglądaliśmy jednak zupełnie innego Szweda. Jadącego niesamowicie agresywnie, walecznie i przede wszystkim skutecznie. W obu turniejach udało mu się awansować do finałowych biegów, a w klasyfikacji generalnej zajmuje aktualnie 4. miejsce. To żadne zaskoczenie, bo Lindgren broni brązowego medalu wywalczonego przed rokiem. Prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa, Michał Świącik może tylko kląć pod nosem, dlaczego jego żużlowiec nie jest tak skuteczny w lidze. Gdy w zeszłym roku stawał na podium cyklu Grand Prix, to w PGE Ekstralidze mógł pochwalić się jedynie 16. średnią w PGE Ekstralidze. W 2019 roku w mistrzostwach świata był czwarty, a w polskiej elicie ledwie 18. W 2018, gdy po raz pierwszy zdobywał medal w Grand Prix (też brązowy), w PGE Ekstralidze poszło mu dobrze (2,146 pkt/bieg). Wciąż jednak była to dopiero 10. średnia w całej lidze. Co go nakręca? Dlaczego Szwed nie potrafi w lidze jechać tak dobrze jak w Grand Prix? - To jest pytanie, na które pewnie odpowiedzi szukają wszyscy w Częstochowie. Cykl mistrzostw świata ruszył parę dni temu i zobaczymy jak jego postawa przełoży się na ostatnie mecze Włókniarza. Spodziewam się, że w rozgrywkach ligowych też teraz podwyższy swój poziom, bo widać, że jest zbudowany dobrymi wynikami. Ten jego sprzęt też dobrze jedzie. Na koniec będzie zatem w Częstochowie głębokie westchnienie na zasadzie - co by było gdyby, bo na odrobienie strat w tabeli jest już raczej za późno- ocenił Jacek Frątczak, były menedżer ligowy. - Mistrzostwa świata to jest impreza, w której startują naprawdę najlepsi żużlowcy globu. Niezwykle prestiżowa. Każdemu zależy by się tam pokazać. To jest czysty sport. Wizja mistrzostwa świata czy medali powoduje u zawodników niesamowity przypływ mocy, wyzwala cechy wolicjonalne. Widać, że w tych rozgrywkach Lindgren jedzie dużo bardziej agresywnie. W PGE Ekstralidze są biegi, które ze względu na determinację i walkę zawodników przyprawiają nas o ciarki na plecach, a w mistrzostwach świata tak wygląda praktycznie co drugi wyścig. To wzmacnia i nakręca zawodników. Wielu zawodników wielokrotnie o tym mówiło. Liga ligą, tam się zarabia pieniądze, ale gdy zawodnik staje pod taśmą i po obu stronach ma np. byłych mistrzów czy medalistów mistrzostw świata, to pobudza go to szczególnie - powiedział ekspert. O złocie mogą zapomnieć? Lindgren w częstochowskiej drużynie występuje od 2018 roku. Działacze ściągnęli go z ROW-u Rybnik, który po dopingowej wpadce Grigorija Łaguty spadł w 2017 roku z elity. Szwed mocno związał się z klubem i buduje nawet dom w Częstochowie. W tym czasie jednak Włókniarz, marzący o mistrzostwie Polski, zdobył w lidze tylko jeden medal (brązowy w 2019 roku). Coraz częściej pojawiają się głosy, że ze Szwedem w składzie mogą zapomnieć o piątym w historii złocie. Według naszych informacji stworzona została już nawet "lista życzeń" zawodników zagranicznych, którzy w przyszłym roku mogliby zastąpić Szweda. Są na niej: Emil Sajfutdinow, Nicki Pedersen i Mikkel Michelsen. Oficjalnie jednak nie można prowadzić jeszcze rozmów z zawodnikami innych drużyn. - Myśli o wymianie z całą pewnością są i nie ma co się specjalnie zasłaniać dyplomacją. Liczby z reguły nie kłamią. W Częstochowie prowadzą klub inteligentni ludzie i potrafią wyciągać właściwe wnioski. Muszą szukać optymalnych rozwiązać dla drużyny. Niezależnie więc od tego, co kto będzie oficjalnie komunikował, nie wyobrażam sobie, żeby nie spróbowano jesienią we Włókniarzu wymienić Lindgrena na innego zagranicznego lidera. W przypadku Szweda mamy do czynienia z klasowym zawodnikiem, ale Grand Prix wyzwala u niego inne podejście, niż liga. W PGE Ekstralidze nie jest tak agresywny, tak zdeterminowany. Wcale nie znaczy to, że polską ligę olewa. Myślę, że on nie jest nawet w stanie tego kontrolować. Taka jest jego natura, tak działa jego psychika, podświadomość. Być może tym kluczowym bodźcem w Grand Prix jest dla niego chęć zostanie mistrzem świata i przejścia do historii - ocenił Frątczak. Arkadiusz Adamczyk