Wybór Szczepaniaka na kapitana zaskoczył nie dlatego, że zawodnik nie ma zdolności przywódczych, tylko dlatego, że podczas giełdy transferowej prezes Jerzy Kanclerz sięgnął po Krzysztofa Buczkowskiego. Były reprezentant Polski dysponuje jeszcze większym doświadczeniem i w dodatku w przeszłości przez siedem lat jeździł już dla Polonii. Szczepaniak przypomniał sobie, czym jest zaufanie Szczepaniakowi przypięto łatkę mocnego pierwszoligowca i zawodnika zbyt słabego na PGE Ekstraligę. Stąd w ostatnim roku spotkały go dwie przykre sytuacje. Najpierw, po awansie Cellfast Wilków do elity, podziękowano mu, gdy krośnianie porozumieli się z Krzysztofem Kasprzakiem. Był to spory cios dla Szczepaniaka, bo wcześniej uzgodnił z klubem swoje pozostanie na I ligę. Myślał, że ustalenia są wiążące na wyższą klasę rozgrywkową. Nie były. Do rozstania doszło tak późno, że w zasadzie jedyną opcją (na rynku karty były rozdane) dla zawodnika był ZOOLeszcz GKM Grudziądz (zwolniło się miejsce po rezygnacji Kasprzaka). Strony szybko się dogadały. Miało być dobrze, a skończyło się podobnie jak w Krośnie. Szczepaniak na prezentacji zespołu był w wielkim szoku, gdy widział wchodzącego na scenę Gleba Czugunowa. O angażu Rosjanina nie wiedział nikt. Przez ten transfer pracę w Grudziądzu stracił jeszcze Norbert Krakowiak. Polonia przyszła na ratunek 36-letni Szczepaniak to uznana marka w Speedway 2. Ekstralidze, więc po tym, jak otrzymał zgodę na odejście z GKM-u (w PGE Ekstralidze pojechał tylko w trzech wyścigach), to telefony się rozdzwoniły. Chciał go Witold Skrzydlewski, ale w obliczu kontuzji, do Bydgoszczy sprowadził go Jerzy Kanclerz. Wyniki może nie były najlepsze (średnia biegowa 1,565), ale dołączył do drużyny dopiero na drugą część rozgrywek. Wcześniej nie miał jazdy, stąd kilka gorszych występów jest zrozumiałych. W przyszłym roku ma być mocniejszym punktem, ogniwem, które pomoże Polonii wrócić do elity. A w listopadzie Szczepaniak wziął ślub na plaży. Takiej uroczystości nie miał nawet sam Bartosz Zmarzlik.