Chyba nie ma kibica żużla, który nie kojarzyłby jakiejś historii związanej ze Sławomirem Drabikiem. To były już żużlowiec Włókniarza Częstochowa, Atlasu Wrocław czy Polonii Piła. W latach 90-tych etatowy reprezentant Polski, medalista wielu ważnych imprez krajowych i międzynarodowych. A przy tym skandalista, choć czasem nieumyślny. Drabik jest i zawsze był lekkoduchem, człowiekiem który do życia nie podchodzi zbyt poważnie. Było to widać po jego wypowiedziach, zachowaniu czy po prostu po podejściu do wielu spraw. Takim osobom często łatwiej jest przypisać jakąś łatkę czy też wrobić w aferę, bo przecież "kto jak nie Drabik?". I w taką też aferę próbowała go wkręcić była partnerka wraz z rodzicami. - Skandale? Na tym życie polega - powiedział ze śmiechem w podcaście Jacka Dreczki. - Była żona oskarżyła mnie o to, że ją do kaloryfera przywiązałem, a potem się z tego wycofała. Mnie wtedy nawet w kraju nie było, miałem zawody w Danii - dodał wyraźnie rozbawiony były żużlowiec. Imprezy, szaleństwa, brak pokory. Taki był Drabik W zasadzie nie było sezonu, w którym ze Sławomirem Drabikiem nie byłoby jakiejś nietypowej historii, sensacji, czasem tak jak powiedzieliśmy - afery. Kibice uwielbiali także jego wywiady, w których generalnie cały czas żartował, nawet gdy chodziło o poważne tematy. Prawdopodobnie w obecnych czasach miałby spore problemy wizerunkowe, ale 20-30 lat temu nikt sobie niczego z tego nie robił. Drabik po prostu był sobą, a ludzie to kupowali. Choć oczywiście nie miał samych fanów, byli i oponenci. Na żużlu jeździ też syn Sławomira Drabika, Maksym. Panowie od lat praktycznie nie utrzymują kontaktów. Dochodzi nawet do takich sytuacji, w których syn zabrania klubowi zatrudniania ojca (tak było we Włókniarzu). Sławomir Drabik kilka razy wypowiadał się na temat zachowań syna. Maksym jest raczej oszczędny w słowach, ale czuć u niego wielki żal. Temat relacji w rodzinie Drabików jest jednak ich prywatną sprawą, którą muszą załatwić sami.