Żużel to niebezpieczny sport. Zawodnicy pędzą z prędkością 120 kilometrów na godzinę na motocyklach bez hamulców na zamkniętym torze. Każde ostrzejsze zagranie grozi kalectwem, a nawet śmiercią. Na żużlowych torach zginęło już prawie 350 sportowców. Nic dziwnego, że po faulach i niebezpiecznych akcjach dochodzi między żużlowcami do spięć, takich jak to między Zagarem i Berntzonem. Na torze zaiskrzyło, więc panowie zrobili dogrywkę w parku maszyn bez obecności kamer. Ojciec z synem skopali leżącego Holtę Żużel jednak nie takie rzeczy widział. W 2004 roku Włókniarz Częstochowa jechał w Leszznie. W 13. Biegu Rune Holta spowodował upadek Krzysztofa Kasprzaka. Sam też ucierpiał. Leżał nieruchomo na torze, kiedy podbiegli do niego Zenon Kasprzak, tata Krzysztofa i Robert Kasprzak, brat poszkodowanego. Kamery Polsat Sport zarejestrowały, jak Robert kopie Holtę piętą, a Zenon też nie pozostaje mu dłużny. Holta po tamtym zdarzeniu zrobił obdukcję. Okazało się, że ma złamany nos i palec. Ówczesny prezes Włókniarza Marian Maślanka mówił o bandytyzmie. - Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego - przyznał wtedy wstrząśnięty działacz. Mówią, że tam, gdzie kończy się logika, tam zaczyna się żużel. To chyba najlepsze wytłumaczenie tego, co stało się 17 lat temu w Lesznie. To była bodaj najbardziej wstrząsająca bójka, z jaką mieliśmy do czynienia w żużlu. Były też jednak i inne. I brali w nich udział wielcy mistrzowie. Tomasz Gollob w tym samym sezonie, w którym mieliśmy skandal z Kasprzakami, uderzył pięścią Tomasza Bajerskiego. W piątek panowie siedzieli razem w studio Canal+, uśmiechali się do siebie, ale kiedyś tak nie było. Bajerski dostał po nosie za nazbyt ostry atak na Jacka Golloba, brata Tomka. Sprawa skończyła się w sądzie. Podwójny nokaut Golloba Gollob bił, ale sam też był bity. 1995 roku, Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze w Hackney. Tomasz przewrócił na torze Craiga Boyce’a. Za chwilę Australijczyk podbiegł do niego i uderzył go prosto w twarz. To był nokaut. Drugim nokautem było to, że zawodnicy zagraniczni zrzucili się na karę dla Boyce’a. Chcieli w ten sposób pokazać, że Gollob nie miał racji, że przesadził. Dla polskich kibiców Tomasz był oczywiście ofiarą, a Zbigniew Boniek w książce o Gollobie pisał o koalicji cudzoziemców, która chciała pokazać naszemu zawodnikowi miejsce w szeregu. Sam Boniek, towarzysząc Gollobowi w jednym z turniejów, zdzielił mechanika Billy’ego Hamilla. Zagar: Mam dość tego kut... - Mam dość tego kut... - wypalił Matej Zagar przed kamerami po ostrym ataku na torze Nickiego Pedersena. Słoweniec wystrzelił wtedy z motocykla niczym z katapulty. Wciąż oszołomiony Zagar podbiegł do Pedersena i uderzył go w kask, Duńczyk odpowiedział kopniakiem. Potem Zagar, prócz brzydkich słów pod adresem rywala, wyraził zdziwienie, że takie ataki nie są karane. W parku maszyn mieliśmy dogrywkę, choć nie tak ostrą, jak w przypadku starcia Zagar vs. Berntzon. To zdarzenie miało miejsce 7 lat temu w GP. Panowie dostali po 600 euro kary (identyczną karę dostali po bójce na pięści w Cardiff Emil Sajfutdinow i Scot Nicholls). Ktoś powie, że mało, ale pewnie pomysłodawcy taryfikatora wzięli pod uwagę specyfikę żużla. Uznali, że w ściganiu, któremu towarzyszy wielka adrenalina jest margines na ostre reakcje. - Kiedyś w Anglii był nawet taki przepis, który dawał poszkodowanemu na torze czas 5 minut na to, by samemu wymierzyć sprawiedliwość - mówił nam kiedyś były trener kadry Marek Cieślak, który na własne oczy widział, jak pokrzywdzony leje tego, który przewrócił go na torze. Nawet aniołek Hancock chciał się bić W żużlu nawet tym, którzy wydają się aniołami, puszczają nerwy. Greg Hancock, człowiek uchodzący za oazę spokoju nie wytrzymał w meczu ligi szwedzkiej po ataku wspomnianego już Pedersena. Hancock przebiegł pól toru i po prostu zrzucił Duńczyka z motocykla. Pedersen później żartował, pisał o rugby w kaskach, ale zawodnicy stanęli murem za Gregiem. Marcin Majewski z nSport+ żartował wówczas, że gdyby wszystkie deklaracje żużlowców miały się spełnić, to Hancock nie musiałby kupować piwa do końca życia.