Niemiecki żużlowiec nigdy nie zrobił oszałamiającej kariery w kraju nad Wisłą. Bohater naszego tekstu przez wiele lat startów nie wychylił głowy poza drugą ligę, ale kluby które reprezentował zawsze mogły liczyć na jego solidną jazdę. No właśnie, mogły, ponieważ obecnie zawodnik ciężko rehabilituje się po to, by jeszcze powrócić na tor i zachwycić kibiców swoją jazdą. Problemy Maksa Dilgera rozpoczęły się w zeszłym roku po upadku na jednym z treningów Polonii Piła. U 34-latka doszło wówczas między innymi do złamania miednicy, więc na pierwszy rzut oka widać, że to nie były przelewki. W obecnie trwającym sezonie zamiast zdobywać punkty, Max Dilger odwiedzał sale operacyjne. Niemiec zbytnio nie chwalił się tym w mediach społecznościowych, żeby nie zamartwiać kibiców, aż do października tego roku. Kilka dni temu na jego Instagramie pojawił się specjalny post skierowany do fanów. Przeszedł trzy operacje. Jeszcze wróci do sportu? - Ostatnie półtora roku po kontuzji biodra było bardzo trudne. To był istny rollercoaster z wieloma wzlotami oraz upadkami. Włożyłem mnóstwo wysiłku, próbowałem wszystkiego co możliwe, ale nic nie wychodziło. Cierpiałem na martwicę głowy kości udowej. W ubiegły piątek miałem operację numer trzy, która zakończyła się endoprotezoplastyką stawu biodrowego. Znowu sięgnąłem dna i muszę włożyć mnóstwo pracy, by wrócić do normalnego życia - napisał. Zwłaszcza ostatnie zdanie nie brzmi najlepiej w kontekście kontynuowania kariery przez tego sympatycznego zawodnika. Jeżeli jednak uda mu się powrócić na motocykl, to na pewno na brak ofert z drugoligowych ośrodków nie będzie narzekał. Ostatni sezon w Pile co prawda niezbyt mu wyszedł, ale w przeszłości 34-latek pokazywał, że warto mu zaufać. Jedno jest pewne. Na brak wsparcia kolegów po fachu Max Dilger nie może narzekać. - Wracaj do zdrowia, przyjacielu - odpisał mu między innymi Ben Ernst. - Nigdy się nie poddawaj - dodali już sami kibice.