Swoją decyzję Bartosz Smektała tłumaczył tym, że chce być blisko domu, że dziecko w drodze. - To tłumaczenia trampkarza z A klasy - śmieją się w środowisku, tłumacząc, że kariera wymaga poświęceń. Polski biznesmen zaszalał. Potęga ze wschodu wydała 12 milionów Nie chciał grać w piłkę, bo za późno W żużlu na torze leżą miliony i Smektała mógłby po nie sięgnąć, gdyby tylko zmienił swoje nastawienie. W sezonie 2024 jego forma była wręcz fatalna, ale nie robił absolutnie nic, by to zmienić. Zresztą już w trakcie zimowych przygotowań do sezonu coś zaczęło szwankować. Mógł chodzić, grać w piłkę na halę, ale nie, bo za późno, bo wieczorem. A kiedy w FOGO Unii Leszno martwili się o jego formę, to aż się prosiło, żeby więcej trenował. Dla żużlowca nie ma lepszego treningu, jak udział w meczu innej ligi. Zawodnicy często gęsto nawet się z tym nie kryją, że w Szwecji, czy w Anglii startują, żeby nie wypaść z rytmu lub po to, aby przetestować sprzęt. Smektała miał z Anglii aż trzy oferty. Dwie z najwyższego szczebla, jedną z niższej ligi. Cały czas jednak zwodził oferentów. Mówił, że niby się zastanawia, ale ewidentnie grał na czas. Wiadomo Anglia daleko, więc musiałby na 1, 2 dni wyjechać z domu. Sam zadzwonił do PSŻ, bo do Krosna było za daleko Zresztą właśnie to, że musiałby być za długo poza domem, sprawiło, że odrzucił intratną ofertę Cellfast Wilków Krosno. Mógłby zarobić nawet 1,5 miliona złotych rocznie, dogadany był na 99 procent i wtedy nastąpił nagły zwrot akcji. Od naszego informatora słyszymy, że Smektała sam zadzwonił do #OrzechowaOsada PSŻ Poznań, żeby się zorientować, czy mają tam jakieś wolne miejsce. Tam, bo do Poznania ma z domu 30 kilometrów, czyli bardzo blisko. Do Krosna musiałby jechać na drugi koniec Polski, 2-3 dni w tygodniu byłby poza domem, a tego chciał uniknąć. I tak zamienił klub z ekstraligowymi ambicjami, na taki, który dopiero zaczyna ugruntowywać swoją pozycję na rynku. Stracił 450 tysięcy złotych Na dokładkę stracił na tej wymienia spore pieniądze. W Poznaniu dostał o 150 tysięcy złotych mniej za podpis i o około 1-1,5 tysiąca mniej za punkt. Przy 200 punktach w sezonie będzie w plecy aż 450 tysięcy złotych. Mając takie pieniądze, mógłby więcej zainwestować w siebie i w sprzęt. Smektała uparł się jednak na Poznań, bo chciał być częściej w domu, bo małe dziecko w drodze. Trudno krytykować zawodnika za to, że działa w myśl powiedzenia "rodzina najważniejsza". Natomiast w środowisku już się z tego śmieją i mówią, że kariera wymaga poświęceń. - To tłumaczenia trampkarza z A klasy. Kiedy w grę wchodzą milionowe kontrakty i szansa na rozwój, to trzeba się ruszyć. Nie można zarobić milionów, nie dając nic od siebie - mówi nam jedna z osób, prosząc o anonimowość. Wielka szkoda, bo Smektała zapowiadał się znakomicie. W czasach, gdy z Dominikiem Kuberą tworzył parę juniorską w FOGO Unii Leszno, to cała liga zazdrościła "Bykom" tej dwójki. Kubera ruszył jednak w świat i wypłynął na szerokie wody, jest zawodnikiem mistrza Polski Orlen Oil Motoru Lublin i Grand Prix. Smektała po 2 latach spędzonych w Częstochowie wrócił do Leszna i przepadł. Unia nie chciała go zatrzymać, widząc jego delikatną jazdę, unikanie kontaktu z rywalem i to, że nie robi nic, by wrócić do formy.