- Czy cięcia kontraktów przed sezonem 2019 były z wami negocjowane? Jak te rozmowy wyglądały? - te i inne pytania urzędnicy UOKiK-u zadali kilku żużlowcom. Krzysztof Cegielski mówił o negocjacjach z pistoletem przy skroni Odpowiedzi chyba nie postawiły klubowych działaczy w dobrym świetle, bo kiedy jeden z nich odwiedził prezesa UOKiK-u Tomasza Chróstnego, miał usłyszeć o tym, że kluby zostaną najpewniej ukarane. Krzysztof Cegielski, szef stowarzyszenia zawodników Metanol już jakiś czas temu mówił, że jego zdaniem renegocjacje kontraktów przed startem sezonu 2019 były prowadzone z pistoletem przy skroni. Żużlowcy słyszeli, że albo zgadzają się na obniżkę, albo zostaną zawieszeni. Jeśli chodzi o limity finansowe, to odkąd obowiązują, żużlowcy często gęsto są stawiani przez prezesów pod ścianą. Ci ostatni nie płacą pieniędzy z dodatkowych poza kontraktowych umów, a po sezonie warunkują wypłatę od tego, czy zawodnik przedłuży z nimi kontrakt na kolejny sezon. Zużlowcy nie postawili działaczy w dobrym świetle UOKiK ma w tej chwili na stole wyjaśnienia zawodników, a także pisma z wszystkich klubów i z PZM. Strona klubowa przypomina, że renegocjacje 2019 były spowodowane koronawirusem, że dziś nikt nie pamięta o tym, jakie kłopoty miały ligi na początku epidemii. Z wyjaśnień działaczy wynika, że wszystkie obniżki były ustalone z zawodnikami, że gdyby nie to, sezon w ogóle by nie ruszył. Na drugiej szali są jednak wspomniane przez nas wyjaśnienia żużlowców, które stoją w sprzeczności z tym, co piszą i opowiadają działacze. Zawodnicy nie do końca są zadowoleni z tego, jak przebiegły renegocjacje. Cieszą się jedynie ci najgorzej zarabiający, bo Cegielskiemu i spółce udało się wynegocjować podniesienie stawki za podpis i dzięki temu nie musieli zwracać pieniędzy.