Tego się nikt nie spodziewał. Unia Tarnów kontraktując w ostatnim oknie transferowym Nielsa Kristiana Iversena i Rohana Tungate’a miała być jednym z faworytów ligi. Jeśli nie do wygrania, to przynajmniej do miejsca w czwórce. Po trzech kolejkach mamy brutalną weryfikację prognoz. Unia dotąd nie wygrała żadnego meczu, a miała już trzy, najwięcej z wszystkich. Straciła punkty u siebie (35:55 ze Zdunek Wybrzeżem), przegrała z Orłem Łódź (40:50), który może być teraz jej głównym konkurentem w walce o utrzymanie, a w Bydgoszczy straciła tyle (35:54), że o punkcie bonusowym może raczej zapomnieć. Na dokładkę nie ma mowy o poprawie sytuacji kadrowej. Iversen, który doznał kontuzji w pierwszym meczu. chce wznowić treningi na przełomie kwietnia i maja, ale to nic pewnego. Drugi z liderów, czyli Tungate musi uważać, bo jedną czerwoną kartkę już ma. Druga oznacza karę meczu. A bez Tungate’a Unia już w ogóle nie ma czego szukać w lidze. Nawet jeśli Artur Mroczka pojedzie kosmos. W ogóle sytuacja kadrowa Unii jest taka, że chyba wypadałoby się przeprosić z Pawłem Miesiącem. Najpierw trzeba by mu jednak wypłacić pełną kwotę za podpis, bo to jest warunek jego startów w Unii. W Tarnowie chyba jednak nie jest tak różowo z kasą. Zaległości z poprzednich sezonów, te z dodatkowych umów, uwierają coraz bardziej. Tymczasem finansowa płynność jest czymś bardzo ważnym. Daje spokój drużynie, pozwala skupić się na sporcie. Jakby tych problemów było mało, gdy Unia lizała rany po porażkach, Cellfast Wilki wzmocniły się na tyle (zwłaszcza chodzi o kontrakt Tobiasza Musielaka), że z tria Wilki, Unia, Orzeł, wyglądają teoretycznie najlepiej. Poza wszystkim Wilki wzmacniając siebie, ograniczyły pole manewru konkurencji. Unia jest na fali opadającej. Jeszcze może z niej zejść, ale potrzeba szybkich decyzji i pieniędzy. Oczywiście Miesiąc niczego nie gwarantuje, ale daje szansę na przełom. Kim Nilsson Unii na pewno nie zbawi. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź