Unia Tarnów buduje skład, a budżet świeci pustkami Jeszcze do niedawna wydawało się, że dla tego klubu nie ma już ratunku. Ostatecznie działacze podjęli rękawice i próbują wyprowadzić spółkę na prostą. Cel jest przede wszystkim jeden - spłacić zadłużenie i wyjść na prostą. Unia deklaruje, że chce wystartować w przyszłym sezonie w rozgrywkach 2. Ligi Żużlowej. Podpisano nawet pierwsze kontrakty - z Kennethem Hansenem, Piotrem Pióro, Oskarem Boberem, a za chwilę mają dołączyć kolejni zawodnicy.Temu wszystkiemu z niepokojem przygląda się były działacz tarnowskiej Unii Zbigniew Rozkrut, który mówi otwarcie. - Z tego co ja się orientuję, to Unia nie ma podpisanej jakiejkolwiek umowy ze sponsorem, który dałby nadzieje na zaistnienie drużyny. Słyszałem, że pan Szydłowski (jeden ze sponsorów klubu - dop.red,) jest gotów wyłożyć nawet kilkaset tysięcy na taką współpracę, ale to jest za mało. Los Unii Tarnów zależy od dalszego wsparcia ze strony Grupy Azoty. To jest kluczowe - podkreśla w rozmowie z Interią. Kasa z Grupy Azoty wcale nie taka pewna Do tej pory było tak, że Unia mogła w ciemno liczyć na wsparcie swojego wieloletniego sponsora. Grupa Azoty raz dała więcej, raz mniej, ale regułą było, że do klubowej kasy wpływało przynajmniej 2-3 miliony. Teraz takiej pewności już nie ma. Z ust działaczy płynie przekaz, że rozmowy na temat nowej umowy ciągle się toczą, ale szczegółów brak.- Tak naprawdę opieranie istnienia klubu na współpracy ze spółką skarbu państwa jest dużym ryzykiem. Dawniej Zakłady Azotowe były bezpośrednio związane z Tarnowem. Dzisiaj ta firma jest korporacją, którą zarządzają ludzie spoza Tarnowa. Stąd moje obawy, czy do podpisania nowej umowy rzeczywiście dojdzie i czy ewentualnie jej skala pozwoli zabezpieczyć istnienie klubu - mówi nam Zbigniew Rozkrut.Trudno zresztą nie zgodzić się ze słowami eksperta, bo Unia z jednej strony potrzebuje środków na bieżące funkcjonowanie spółki, kontrakty nowych zawodników, a także na spłatę długów z poprzednich lat. Ciężko przy tym oszacować, o jaką kwotę chodzi, bo raz po raz kolejne trupy wypadają z szafy.Nad tym wszystkim próbują zapanować Grzegorz Habel (pełniący obowiązki prezesa) oraz Daniel Bałut (przewodniczący Rady Nadzorczej). To oni dają twarz "nowej Unii" i stoją na czele projektu pod tytułem "ratowanie upadającego klubu".- Po owocach ich poznamy. Wierzę w dobre chęci pana Habela czy pana Bałuta, ale na razie tych konkretnych efektów nie widać. Zastanawiam się przy tym, jak się podpisuje kontrakt z zawodnikiem nie mając pewnych podstaw finansowych na realizację takiej umowy. To wszystko jest bardzo dziwne - zakończył w mało optymistycznym tonie Rozkrut.