Fogo Unia Leszno walczy o utrzymanie w PGE Ekstralidze, lecz nie może liczyć na wsparcie Bartosza Smektały. Utalentowany zawodnik jedzie zdecydowanie poniżej oczekiwań. Po trzech istotnych spotkaniach jego średnia wynosi zaledwie 1,200 punktów na bieg. - To już drugi sezon po powrocie do Leszna i nic do tej pory nie idzie do przodu - grzmi Jan Krzystyniak w rozmowie z Interia Sport. - Przyczyna siedzi w głowie - dodaje po chwili. Brutalna ocena polskiej gwiazdy. "Wystawia nogę, jakby chciał zahamować" Bardzo często zarzuca się Smektale, że na torze nie daje więcej od siebie. Nie jest typem zawodnika, który walczy o każdy metr na torze. - To jest problem w psychice. Gdy wjeżdża w łuk, za każdym razem wystawia lewą nogę, jakby chciał zahamować. Najczęściej tak ocenia się zawodników, którzy trą nogą po torze, że są hamulcowymi. Wszyscy jadą do przodu, a Bartek hamuje i zostaje w tyle - tłumaczy. W ubiegłym roku wydawało się, że nastąpił pewien przełom. Druga część sezonu była zdecydowanie lepsza w wykonaniu 25-latka. Początek tegorocznych zmagań jest jednak znacznie gorszy. Polak ma problem zdobywać punkty na niżej notowanych rywalach. - Teraz to u niego widać nagminnie. Na dystansie jedzie jedną linią jazdy, wręcz w ślad za rywalem. Nie stara się atakować przeciwnika, tylko jedzie za nim gęsiego - ujawnia. Transfer do Częstochowy mu zaszkodził? Smektała jest byłym mistrzem świata juniorów. W latach 2017-2019 był czołowym polskim młodzieżowcem. Zawsze słynął ze świetnego momentu startowego, dzięki któremu odjeżdżał swoim przeciwnikom. W tym samym czasie stanowił o sile swojego macierzystego klubu z Leszna. Dwa lata później nastąpiła zapaść, a konkretnie po przenosinach do Częstochowy. - Nie wiem, co się dzieje z tym chłopakiem. Widzę u niego pasywną i ostrożną jazdę, która niewiele się zmieniła od czasów, gdy był juniorem. Tylko wtedy jeździł z przodu, a nie na końcu stawki. Potrafił wtedy pokonywać mistrzów świata. Odchodząc do Częstochowy, już miałem duże obawy o jego dalszą dyspozycję. Od tamtego momentu ona całkowicie spadła. Włókniarz mu podziękował za współpracę, bo te wyniki były poniżej oczekiwań - wspomina. Australijczyk z przeszłością w Lesznie, gwiazdą na zapleczu Kibice już się martwią, co to będzie. Jeśli Smektała nie wróci chociażby do dyspozycji z zeszłego roku, to Unii będzie bardzo ciężko. W Lesznie zachwycają się formą Brady'ego Kurtza i najchętniej zastąpiliby nim swojego wychowanka. - Jeszcze nie skazywałbym ich na spadek. Bezpośredni rywale w walce o utrzymanie również mają słabsze ogniwa, więc nie rozdzieram szat. Mecz Unii z Falubazem był spotkaniem zawodników niegodnych jazdy w Ekstralidze. Nie widzę głównego kandydata do spadku. Jeśli Smektała i Rew zaczną robić więcej punktów, to Unię stać nawet na medal. Teraz to jest jednak skład na przetrwanie - kończy.